Do niedawna był czynnym piłkarzem Polonii Warszawa. Wiosną tego roku spotkała go tragedia. Po upadku ze schodów Rafał Kosiec uszkodził kręgosłup i od kilku miesięcy walczy o powrót do sprawności. O powrocie na boisko na razie nie ma mowy - piłkarz chce po prostu normalnie żyć i szuka lekarzy, którzy zechcieliby mu pomóc.
Był 24 marca 2016 roku, Polonia zremisowała 0:0 z Ursusem, a Rafał Kosiec spędził na boisku 55 minut. - Miałem jeden zamiar, zdobyć trzy punkty niezbędne do tego, by mój klub powrócił na należne mu miejsce na salonach polskiej piłki. Występ przeciwko drużynie Ursusa był prawdopodobnie moim ostatnim meczem w życiu. Dziś jestem jedynie, a może aż, czynnym inwalidą, walczącym każdego dnia o własne życie, zdrowie i przyszłość - tak zaczyna się dramatyczny list, który Kosiec wysłał do portalu weszlo.com.
Dwie godziny po powrocie z meczu piłkarz leżał już na oddziale intensywnej terapii w szpitalu wojskowym przy Szaserów. Jak doszło do tego, że zdrowy 29-letni sportowiec znalazł się na OIOM-ie z czterokończynowym niedowładem? Kosiec, zbiegając po schodach, potknął się i poleciał głową do przodu. Wielki huk na klatce schodowej usłyszał jeden z sąsiadów, który wezwał karetkę, a ta natychmiast zawiozła piłkarza do szpitala. Po ocknięciu się Kosiec przeżył dramat - nie mógł poruszać rękami i nogami, stracił w nich czucie. Tomografia nie wykazała przyczyn paraliżu, rezonans nie pozostawiał jednak wątpliwości - dyskopatia i dwa wysunięte kręgi spowodowały naruszenie rdzenia kręgosłupa. Trzeba było natychmiast operować.
Po operacji miało być lepiej, ale przez długi czas polonista nie mógł poruszać palcami, drętwiała mu nawet twarz. Neurochirurdzy powtarzali jedno: „trzeba mieć nadzieję, trzeba czekać”. W szpitalu Kosiec spędził miesiąc, poddając się mozolnej rehabilitacji łóżkowej, bo postępy przychodziły bardzo powoli. Potem lekarze uczyli piłkarza chodzić. Kiedy trzeba było opuścić szpital, zawodnik był załamany.
- Tak naprawdę nie wiem czy decyzja o operacji nie zrobiła ze mnie inwalidy. Opuściłem szpital z dodatkowymi dolegliwościami. Cztery miesiące po operacji w wielu częściach ciała wciąż mam niedowład - mówi zrozpaczony Kosiec. Piłkarz do dziś musi się cewnikować, uszkodzone nerwy zaburzyły pracę jego jelit, występują u niego potężne nerwobóle i spięcia spastyczne. - O potencji seksualnej nie ma mowy, a mam 29 lat. Do tego dochodzi zmęczenie psychiczne, lęk przed przyszłością, myśli samobójcze… - zdradza załamany sportowiec.
- Do dziś bębnią mi w uszach słowa lekarzy: trzeba być dobrej myśli i mieć nadzieję. Nie poddaję się i robią wszystko, żeby pomóc tej nadziei. Każdego dnia otwieram i zamykam kolejne drzwi gabinetów lekarskich. Nikt, dosłownie nikt, nie jest w stanie ulżyć mi z bólem, z którym żyję od operacji. A co dopiero pomóc przywrócić do sprawności - kontynuuje piłkarz.
Pisząc dramatyczny list piłkarz miał nadzieję, że przeczyta go ktoś, kto będzie wiedział, jak pomóc. - Do tej pory odwiedziłem dziesiątki lekarzy, przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz. Bezskutecznie - mówi. Pomoc zadeklarował już lekarz Legii Warszawa Maciej Tabiszewski, który zaprosił Kośca na konsultacje medyczne w klinice Enelsport.
- Bardzo chciałbym spróbować leczenia za granicą. Wiem na przykład, że Legia jeździ do Rzymu i mnie to zastanawia. Niby mamy w kraju tylu specjalistów, a jednak oni jeżdżą za granicę… - kończy Kosiec. Jednak i w rzymskiej klinice Villa Stuart cuda się nie zdarzają - przekonał się o tym były kapitan “Wojskowych” Ivica Vrdoljak, który usłyszał od Włochów, że powinien skończyć z piłką. Kosiec tak daleko myślami nie sięga – on chce po prostu normalnie żyć.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie - Dodatek Dla Warszawy
#piłkarz #Polonia Warszawa #kręgosłup #Rafał Kosiec
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Małgorzata Chłopaś