Przed spotkaniem większość komentatorów zdecydowanie obstawiała Austrię. Niektórzy nieśmiało wspominali o możliwości remisu. Tymczasem doszło do największej jak dotąd niespodzianki na Mistrzostwach Europy.
Węgrzy - drużyna o najmniejszej wartości rynkowej wśród zespołów startujących na Euro - zagrali bez kompleksów i skutecznie zneutralizowali najsilniejsze punkty ekipy Austrii.
Początek meczu nie wskazywał jednak na taki przebieg spotkania. Po potężnym strzale austriackiego pomocnika Davida Alaby piłka trafiła w słupek, potem Austriacy przeprowadzili jeszcze kilka groźnych akcji. Ale z biegiem czasu Węgrzy przełamywali dominację przeciwników i już pod koniec pierwszej połowy mecz był zupełnie wyrównany.
Po przerwie wszyscy spodziewali się austriackiego natarcia. Ale w 62. minucie Węgrzy zakończyli ładną akcję celnym uderzeniem Adama Szalaia i kibice "bratanków" oszaleli z radości. Po zdobyciu prowadzenia węgierska drużyna zaczęła grać jeszcze pewniej. W 68. minucie zyskała dodatkowy atut, bo drugą żółtą kartkę zobaczył austriacki obrońca Aleksandar Dragović. Po tym wydarzeniu Austriacy zupełnie się rozsypali.
Austrię dobił w 87. minucie Zoltán Stieber, wywołując wybuch radości wśród węgierskich fanów.
Zwycięstwo Węgrów pokazuje, że ambicją i dobrą grą można zaskoczyć faworyzowanych rywali. Oby biało-czerwoni poszli w ślady Węgrów w meczu z Niemcami!
Reklama