Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Sport

Zmiany, których nie chce nikt. Ruszają prace nad ustawą

Leżała w sejmowej zamrażarce przez ponad cztery miesiące, w czwartek zajmą się nią połączone komisje sportu i spraw wewnętrznych.

Leżała w sejmowej zamrażarce przez ponad cztery miesiące, w czwartek zajmą się nią połączone komisje sportu i spraw wewnętrznych. Rozpoczynają się prace nad zmianami w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych, która może odcisnąć spore piętno na stadionowym życiu kibiców - informuje "Gazeta Polska Codziennie".

Projekt został skierowany do pracy w komisjach w listopadzie ubiegłego roku i… nagle przepadł. – To decyzja polityczna. Kibice, podobnie jak dopalacze i pedofile, są dyżurnym wrogiem, którego zawsze można trzepnąć w łeb, kiedy można się pochwalić stanowczością – usłyszała "Gazeta Polska Codziennie" od osoby znającej temat od podszewki.

Sami najbardziej zainteresowani zmianami, czyli PZPN i ekstraklasa, oficjalnie są jak najbardziej na tak. Niedawno nawet przedstawiciele spółki zarządzającej ligą dopytywali, kiedy zaczną się prace nad nowelą ustawy, bo jeśli nie uda się jej „klepnąć” do końca kadencji parlamentu, wszystko trafi do śmietnika.

- Zmiany w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych są konieczne, musimy ułatwić ludziom wstęp na stadiony, bo dzisiaj trzeba być naprawdę zdeterminowanym, aby wybrać się na mecz. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę dostępność innych rozrywek – jak wyjście do kina czy teatru – mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" dyrektor logistyki rozgrywek ekstraklasy Marcin Stefański.

Tyle oficjalnych formułek. Jeśli jednak przyjrzeć się uważniej, to tak naprawdę projekt rządowej noweli nie pasuje nikomu, ani PZPN, ani ekstraklasie, ani przede wszystkim kibicom. Nikt jednak nie mówi tego oficjalnie. Znający sprawę pracownicy federacji czy ligowych klubów bez wahania wskazują na jej mankamenty. Nikt jednak nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem. – Jeśli powiem coś pod nazwiskiem o złej pracy policji, to na następny mecz zrobią mi taki sektor buforowy, że klub zarobi dużo mniej na biletach – tłumaczy "Gazecie Polskiej Codziennie" jeden z pracowników bezpieczeństwa na meczach ekstraklasy.

Najważniejszym i bodaj jedynym ułatwieniem ma być zrzucenie z klubów obowiązku przechowywania wizerunków twarzy. To właśnie z tego powodu przez lata, aby wybrać się na stadion, konieczne było wyrobienie karty kibica. Teraz już spora część klubów odeszła od zbędnego plastiku, ale przed wybraniem się po raz pierwszy na mecz swojej ukochanej drużyny trzeba udać się do specjalnie przygotowanego miejsca i dać sobie zrobić zdjęcie. Według propozycji zmian do identyfikacji kibica mają wystarczyć tylko imię, nazwisko oraz PESEL.

A dalej? Jest już tylko coraz gorzej. Wciąż trwa spór o definicję, kim tak naprawdę jest organizator imprezy. Według PZPN i ekstraklasy jest on odpowiedzialny m.in. za to, żeby na stadionie było czysto, nie zawaliła się trybuna, obecni byli strażacy i karetka pogotowia, kibice nie stali w kolejkach, a na trybunach rozłożono maty antypoślizgowe. – Żaden organizator nie może odpowiadać za to, że ktoś komuś zwinie portfel na stadionie albo wniesie sobie setkę wiśniówki. To nie jest odpowiedzialność organizatora, aby nadstawiać karku za to, czy na stadionie, gdzie jest 10 tys. kibiców, nie będzie przestępstw czy wykroczeń. Przykład? Jeśli ktoś ukradnie mi portfel w pendolino, to czy szef PKP Intercity powinien iść do paki? – tłumaczy "Gazecie Polskiej Codziennie" pragnący zachować anonimowość przedstawiciel jednego z klubów ekstraklasy odpowiedzialny za bezpieczeństwo podczas meczu. Co innego twierdzi policja, która, aby mieć czyste ręce, wszystkie sprawy zrzuca na klub.

Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".

Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane