Jedno jest dla mnie pewne. Ten materiał nie był czystym materiałem dziennikarskim. Czysty materiał dziennikarski zostałby opublikowany wtedy, kiedy udało się to zrobić. (…) Więc jeśli przez tak długi czas TVN nie chciał się tym sukcesem chwalić, to znaczy, że nie chodziło tu tylko o laury dziennikarskie i o zdobycie nagrody \"Pressu\" w najbliższym roku, ale o jakieś inne cele – komentuje w rozmowie z portalem niezalezna.pl reportaż TVN o organizacji „Duma i Nowoczesność” publicysta Rafał Ziemkiewicz.
W sobotę w TVN24 w programie „Superwizjer” wyemitowano materiał, autorami którego są dziennikarze, którzy przeniknęli do szeregów organizacji „Duma i Nowoczesność”. Autorzy materiału pokazują m.in. obchody 128. urodzin Adolfa Hitlera. Podczas „obchodów” w lesie k. Wodzisławia Śląskiego na drzewach rozwieszono czerwone flagi, zapalono swastykę i zrobiono tort ze swastyką ułożoną z czekoladowych wafelków.
Po emisji programu szybko zwrócono uwagę, że Hitler ma urodziny w kwietniu, a materiał został wyemitowany dopiero dziewięć miesięcy później.
Podejrzewam, że tak długie opóźnienie nie wynikało z dziennikarskiego śledztwa, w każdym razie nie w większym stopniu, niż w podobnej sprawie z nagraniem Rywina przez Adama Michnika – komentuje czas ujawnienia materiału w rozmowie z portalem niezalezna.pl publicysta Rafał Ziemkiewicz. - Bo cóż można było z tym materiałem tak długo robić? Można oczywiście założyć, że TVN próbował znaleźć jakieś jeszcze dodatkowe okoliczności, które by wzmocniły siłę tego materiału, ale nie przez tyle miesięcy. Dlatego sądzę, że raczej oni w stacji pamiętają z taśm Renaty Beger to, jak udało się wytworzyć wydarzenie polityczne za pomocą reportażu, nazwijmy to, TVN-owskiego. I chyba pierwotnie trzymano to nagranie, licząc na to, że wypuszczone w odpowiednim momencie spowoduje jakiś kryzys, wywoła silne reakcje na Zachodzie. To sprawi, że ludzie wyjdą na ulice, i to marzenie totalnej opozycji i również kierownictwa TVN, że wtedy władza będzie musiała ogłosić wcześniejsze wybory, które zmiotą znienawidzony PiS, miało się w ten sposób zrealizować. Jednak po tym jak próbowano Polskę postawić pod pręgierzem z powodu trzech transparentów, nie uzgodnionych z organizatorami, które się pojawiły na Marszu Niepodległości, już chyba w TVN stracono nadzieję, że rzeczywiście to jest taka bomba, która rząd wysadzi w powietrze. I moim zdaniem ten materiał wypuszczono teraz dlatego, żeby przykryć zdjęcia z protestów aborcyjnych, które się odbywały pod czerwonymi flagami. Kolor czerwony staje się wyraźnie kolorem dominującym w totalnej opozycji, więc w ramach przykrywania tego zmontowano takie oskarżenie pokazując właściwie dziesięć osób, bo dokładnie tylu ludzi widać z wypikselowanymi twarzami w lesie, z jakąś swastyką ułożoną z batoników na torcie. Mają oni przykryć to, że partia Razem i podobne siły zaczynają dominować w opozycji anty-PiS-owskiej
- mówi Ziemkiewicz.
Ponadto Publicysta zastanawia się, jak długo stacja zamierza podgrzewać atmosferę wokół wyemitowanego na swojej antenie nagrania.
Nie mam złudzeń, że ludzie, którzy odpowiadają za linię programową TVN-u, gotowi są na wszystko, co może zaszkodzić Polsce. Ponieważ uważają, że w ten sposób szkodzą PiS-owi. A szkodzenie PiS-owi jest najbardziej przez nich pożądaną rzeczą, jaką by chcieli zrobić. Zobaczymy, czy kiedy przyjedzie pan sekretarz stanu USA Rex Tillerson do Polski i na pewno będzie konferencja prasowa, to można się zakładać, że pewnie dziennikarz TVN, jeżeli zostanie dopuszczony do głosu, zapyta o potępienie odradzającej się w Polsce brunatnej fali nazistów z batonikami. Choć mogę tylko domniemywać
- zauważa publicysta.
Rafał Ziemkiewicz ma również spore zastrzeżenia do materiału od strony warsztatowej.
Jedno jest dla mnie pewne. Ten materiał nie był czystym materiałem dziennikarskim. Czysty materiał dziennikarski zostałby opublikowany wtedy, kiedy udało się to zrobić. No w końcu było się czym pochwalić. Przeniknięcie do takiej grupy jest dosyć trudne. I służby czasami miewają z tym problemy. Więc jeśli przez tak długi czas TVN nie chciał się tym sukcesem chwalić, to znaczy, że nie chodziło tu tylko o laury dziennikarskie i o zdobycie nagrody "Pressu" w najbliższym roku ale o jakieś inne cele
- dodaje Rafał Ziemkiewicz.