Przed godziną 4.00 Dowództwo Operacyjne RSZ podało, że w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę nasza przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez obiekty typu dron i przeprowadzono operację mającą na celu neutralizację obiektów. Pierwsze naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej odnotowano około godz. 23.30 we wtorek, a ostatnie około godz. 6.30 w środę.
Jeden z dronów spadł na dom mieszkalny w miejscowości Wyryki, w województwie lubelskim. Maszyna przebiła dach i spadła na drugie piętro budynku. Z mieszkańcami zniszczonego domu rozmawiał reporter Telewizji Republika Łukasz Żmuda.
"Byliśmy już obudzeni, byliśmy na dole domu. Słychać było taki głośny lot samolotu - przecież samoloty tu latają, dla mnie to nie było nowiną, ale to był bardzo głośny - i od razu raptowny huk. Mąż przez okno patrzy, leci blacha i mówi: "już nie mamy domu". Zdążyliśmy tylko wybiec na dwór z domu, patrzymy - wszystko leży"
– mówiła mieszkanka Wyryk.
Jej mąż dodał, że sprawdził górne piętra po uderzeniu. - Wszedłem na górę, dziura w stropie, wszystko poniszczone - mówił. Kobiet dodawała z kolei, że od tragedii dzieliło ją kilkanaście minut. - 15 minut, jak zeszłam z góry na dół. Jak bym tam jeszcze moment było to by było po mnie - mówiła.
"W tym jednym pokoju, co dziura jest nie ma nic. Jest tylko obraz Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Wszystko pospadało, wszystko połamane. Został obraz, który wisi na ścianie"
– relacjonowała.
Przyznała, że są jeszcze razem z mężem w szoku. - Wszystko wydaje nam się, jakby było snem - powiedziała. Dodała, że nocleg zapewni im Urząd Gminy.
Małżeństwo przekazało, że służby pojawiły się prawie natychmiast, w ciągu 10-15 minut.
"Przykre to jest. Człowiek całe życie się dorabiał i zamiast lekko teraz pożyć to wyszło co innego"
– dodała kobieta.