10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

Zbierali na „nowe seicento”. Wśród tysięcy naiwniaków znalazł się... Tomasz Lis?

Gdzie się podziało 150 tysięcy złotych, jakie zebrano "na nowe seicento" dla podejrzanego o spowodowanie wypadku, w którym ucierpiała była premier Beata Szydło? To pytanie zadaje sobie wielu z tych, którzy dali się nabrać i wpłacili pieniądze na internetową zbiórkę. Wśród nich może być nawet sam Tomasz Lis.

Tomasz Lis
Tomasz Lis
Fotomag/Gazeta Polska

Zbiórka rozpoczęła się tuż po wypadku z udziałem rządowej kolumny, do którego doszło w lutym 2017 r. 21-letni kierowca zderzył się w Oświęcimiu fiatem seicento z rządowym samochodem premier Beaty Szydło. Jeden z internautów postanowił wykorzystać sytuację i na platformie crowdfundingowej założył zbiórkę "na nowe seicento" dla Sebastiana K.

"Celem tej akcji jest uzbieranie kwoty potrzebnej na zakup nowego auta marki Fiat Seicento. Auto, które zostało uszkodzone, to rocznik 98-2000 według ustaleń Klubu Miłośników Fiata Seicento. Ceny takiego auta wahają się od 3,5 tys. zł do 5 tys. zł, w zależności od przebiegu i jego stanu. Zależy mi, aby młody chłopak mógł kupić auto w pełni sprawne, bez podejrzanej historii, ukrytych wad itp."

- napisał wtedy na portalu pomagam.pl organizator zbiórki.

Jako cel zbiórki określił kwotę 5 tys. zł.

"Kwota zostanie w całości przekazana poszkodowanemu na jego rachunek bankowy i zostanie skrupulatnie rozliczona"

- zapewniał organizator.

Zebrano około 150 tysięcy złotych i... Sebastian K. nie zobaczył ani złotówki z tej zbiórki. Po prostu prowadzący zbiórkę przelał większość kwoty na konto swojej żony. Mało tego, miał do tego prawo - tak mówił regulamin zbiórki. Organizator stawał się właścicielem pieniędzy i teoretycznie mógł zrobić z nimi, co chce.

Krakowska prokuratura umorzyła w tej sprawie śledztwo.

Jak się okazuje, jednym z naiwniaków, którzy dali się nabrać na zbiórkę, może być... Tomasz Lis. Redaktor naczelny "Newsweeka" w 2017 r. deklarował, że wspomoże zbiórkę. Jeżeli tak zrobił, dziś może mieć jedynie poczucie, że kasa poszła w błoto.

Na przyszłość, panie Tomaszu - warto uważać. Gdy polityka przysłoni cały świat, może się okazać, że ktoś wykorzysta to nieuczciwy sposób.

 



Źródło: niezalezna.pl

#seicento #Tomasz Lis

redakcja