– Wydaje mi się, że moja mama musiała komuś podpaść, dlatego że człowiek tak nie ginie – powiedziała Magdalena Brzeska przed komisją weryfikacyjną.
Córka Jolanty Brzeskiej - Magdalena zeznawała dziś przed komisją weryfikacyjną w sprawie kamienicy przy Nabielaka 9, gdzie mieszkali jej rodzice. Decyzja zwrotowa dotycząca tej kamienicy z lokatorami, wydana została wobec spadkobierców dawnych właścicieli i znanego "kupca roszczeń" Marka M. Brzeska, zginęła w 2011 r. w niewyjaśnionych okolicznościach.
Córka Brzeskiej podkreślała, że po przekazaniu kamienicy zdrowie jej rodziców się pogorszyło, "tata dużo mówił, że przestał sypiać po nocach, mama to samo". Mówiła też, że po śmierci ojca jej matka przeniosła swoje wszystkie kosztowności do mieszkania córki, "bo bała się włamania". Przyznała, że do takich prób dochodziło.
Sztaby antywłamaniowe były przecinane diaksem – zeznała.
Podkreśliła, że "pierwsze, co zrobił w budynku Marek M." to wycięcie ogrodzenia, zlikwidowanie chodnika i postawienie ogrodzenia z "ociosanych sosnowych desek".
Świadek zaznaczyła, że jej matka była jedyną osobą, która nie otrzymała propozycji mieszkania socjalnego. Pytana, czy w momencie eksmisji jej matka nie miałaby gdzie mieszkać, odpowiedziała twierdząco.
Wydaje mi się, że moja mama musiała komuś podpaść, dlatego że człowiek tak nie ginie – zeznała.
Magdalena Brzeska podkreśliła, że jej "mama nie czuła się bezpieczna w swoim własnym domu".
Sebastian Kaleta (PiS) pytał, czy Jolancie Brzeskiej pomógł jakiś organ państwa: miasto, sądy, prokuratura?. "Nie" - padła odpowiedź kobiety. Oceniła, że "zostaliśmy przekazani przez miasto jak żywy towar".
M. Brzeska: sądy zawsze stawały po stronie pana Mossakowskiego, zawsze. #KomisjaWeryfikacyjna #wieszwiecej #Nabielaka9 pic.twitter.com/iv8HHCJDgX
— TVP Info (@tvp_info) 31 października 2017