Wybór Włodzimierza Czarzastego na wicemarszałka Sejmu i mandat poselski Roberta Kwiatkowskiego to... symboliczny koniec tzw. afery Rywina. Tak ocenił dziś europoseł Leszek Miller. Powrót lewicy do Sejmu zbiegł się w czasie z dość odległymi wspomnieniami byłego premiera.
Aferę Lwa Rywina badała sejmowa komisja śledcza. Według przyjętego przez Sejm w 2004 r. raportu z prac komisji autorstwa Zbigniewa Ziobry m.in. Czarzasty, Miller i Kwiatkowski mieli być członkami "grupy trzymającej władzę", która wysłała producenta z korupcyjną propozycją do "Gazety Wyborczej".
Do historii tamtej komisji śledczej przeszło między innymi stwierdzenie, którym Miller obraził posła Zbigniewa Ziobro, szefa tej komisji:
Dość nieoczekiwanie, Leszek Miller wrócił dziś wspomnieniami do czasów afery Rywina. Miller wybór Czarzastego na wicemarszałka Sejmu i objęcie przez Kwiatkowskiego mandatu poselskiego uznał we wtorek za "symboliczny koniec" tej afery.
"Wybór Włodzimierza Czarzastego na wicemarszałka Sejmu i mandat poselski Roberta Kwiatkowskiego to symboliczny koniec tzw. afery Rywina. Prowokacji, która przed laty rozbiła SLD i przyniosła niepowetowane szkody w życiu publicznym odczuwalne do dziś"
- napisał na Twitterze były premier.
W skład "grupy trzymającej władzę" mieli wchodzić też była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska oraz były minister w kancelarii Millera, Lech Nikolski. Sąd orzekł, skazując Rywina, że grupa trzymająca władzę istniała, jednak nie da się ustalić jej składu.