Nie milkną echa postanowienia Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który zmienił decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie i nakazał premierowi Mateuszowi Morawieckiemu sprostowanie swojej wypowiedzi na temat braku inwestycji infrastrukturalnych za rządów PO i PSL. Jak się okazuje specjalny przekaz dla sędziów miał Grzegorz Schetyna. Na kilka godzin przed tym posiedzeniem Sąd Apelacyjnego i rozpatrzeniem złożonego przez PO odwołania od poniedziałkowego postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, lider PO zwrócił się z dość kontrowersyjnym apelem.
Sąd Okręgowy, jako pierwsza instancja, oddalił wniosek w trybie wyborczym złożony przez Komitet Wyborczy Koalicji Obywatelskiej dot. nakazania premierowi Morawieckiemu takiego sprostowania. Decyzja nie spodobała się politykom totalnej opozycji, a upust emocjom dał Grzegorz Schetyna, który w rozmowie z Onet.pl wzywał do tego, aby „zapamiętać nazwiska sędziów”, którzy orzekali nie tak, jak życzyłaby sobie tego PO.
Kilka godzin przed postanowieniem Sądu Apelacyjnego Grzegorz Schetyna oświadczył:
- Do trzech razy sztuka. Mamy apelację. Opinia publiczna musi zapamiętać te nazwiska i muszą ją zapamiętać ci, co będą tworzyć Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego i będą wyciągać wnioski z takich zachowań. (...) Jestem zdumiony takim orzeczeniem i uważam, że Sąd Apelacyjny podejmie decyzję w tej sprawie – oznajmił Schetyna na łamach Onet.pl.
Oburzenia po słowach Schetyny nie kryje Łukasz Schreiber z PiS, który wskazuje, że nie może dochodzić do sytuacji, w której Platforma Obywatelska wybiera sobie, które orzeczenia sądów jej pasują, a które nie.
- Wykonamy ten wyrok. Jestem jednak oburzony słowami Grzegorza Schetyny, który stwierdził, że będą zapamiętane nazwiska sędziów, którzy oddalili powództwo PO. To brzmiało jak groźby wobec sędziów przed dzisiejszym wyrokiem. Politycy opozycji krzyczą: wolne sądy, a tak naprawdę chcą krzyczeć: nasze sądy! – mówił Łukasz Schreiber, który komentował w „Gościu Wiadomości” TVP sądowe rozstrzygnięcie sporu dotyczącego słów premiera Mateusza Morawieckiego.
Jak już informowaliśmy Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił, że premier Mateusz Morawiecki ma sprostować swoją wypowiedź nt. braku inwestycji infrastrukturalnych za rządów PO i PSL z 15 września br. Sąd Apelacyjny rozpatrywał odwołanie, które politycy PO złożyli od poniedziałkowego postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie. SO, jako pierwsza instancja, oddalił wniosek w trybie wyborczym złożony przez Komitet Wyborczy Koalicji Obywatelskiej dot. nakazania takiego sprostowania.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co zrobi premier Morawiecki ws. wyroku Sądu Apelacyjnego? Znamy już stanowisko szefa rządu!
Od postanowienia sądu apelacyjnego nie przysługuje skarga kasacyjna i podlega ono natychmiastowego wykonaniu.
W środę Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrywał odwołanie, które politycy PO złożyli od poniedziałkowego wyroku Sądu Okręgowego. Sąd ten oddalił wniosek w trybie wyborczym, złożony przez Komitet Wyborczy Koalicji Obywatelskiej w sprawie niedawnych słów premiera Mateusza Morawieckiego na temat braku inwestycji infrastrukturalnych za rządów PO i PSL. 15 września w Świebodzinie (woj. lubuskie) szef rządu zarzucił wówczas koalicji PO-PSL, że wbrew deklaracjom liderów tych partii, w czasie jej rządów nie budowano dróg i mostów.
W poniedziałek warszawski sąd okręgowy oddalił złożony w trybie wyborczym wniosek Komitetu Wyborczego Koalicji Obywatelskiej wobec premiera Mateusza Morawieckiego, w którym wnioskodawcy domagali się sprostowania przez premiera jego wypowiedzi z 15 września nt. budowy dróg i mostów. Sąd uznał, że nie doszło do kłamstwa wyborczego, a wypowiedź premiera miała charakter ocenny.
- Do sądu Apelacyjnego w Warszawie składamy zażalenie ws. wniosku w trybie wyborczym wobec premiera Morawieckiego. Znamy werdykt sądu okręgowego, nie zgadzamy się z jego uzasadnieniem. Nie można pozwolić na to, żeby w obrocie publicznym w trakcie kampanii wyborczej mogło być kłamstwo i żeby sąd uchylał się od oceny treści wypowiedzi premiera Morawieckiego - tłumaczył Grabiec zapowiadając złożenie zażalenia do Sądu Apelacyjnego.
W ramach trybu wyborczego sąd apelacyjny rozpoznaje zażalenie w ciągu 24 godzin od złożenia pisma.
Wniosek wobec premiera politycy PO złożyli w trybie wyborczym do warszawskiego sądu okręgowego w miniony wtorek. Dotyczy słów premiera, które padły podczas spotkania z mieszkańcami Świebodzina (woj. lubuskie) 15 września. Morawiecki zarzucił wówczas koalicji PO-PSL, że wbrew deklaracjom liderów tych partii, w czasie jej rządów, nie budowano dróg i mostów.
- Pamiętacie jak nasi poprzednicy mówili: budujmy nie politykę, tylko drogi i mosty? Pamiętacie coś takiego? Nie było ani dróg, ani mostów. Żeby nie być gołosłownym powiem tak: nasi poprzednicy, których nasi przyjaciele z kartkami, chcieliby z powrotem zaprosić do władz (...) przez 8 lat wydali 5 mld na drogi lokalne. To tyle ile my wydajemy w ciągu jednego do półtora roku – to te słowa premiera Morawieckiego wywołały furię w szeregach PO.
Sąd Okręgowy w Warszawie początkowo oddalił wniosek PO, uznał, że nie podlega on rozpoznaniu w trybie wyborczym.
- Sąd uznał, że uczestnik postępowania (czyli premier) nie spełnia kryteriów wskazanych w przepisie, czyli nie był kandydatem komitetu wyborczego oraz nie posiadał pisemnej zgody pełnomocnika komitetu, zaś to, że - jak twierdzi wnioskodawca - jest „twarzą kampanii samorządowej”, to w tym szczególnym trybie nie ma znaczenia - informowała sędzia SO Sylwia Urbańska.
W czwartek PO złożyła zażalenie na decyzję sądu. Politycy PO ocenili, że Sąd Okręgowy „wbrew przepisom prawa, logice, faktom, zdrowemu rozsądkowi” uznał, że Morawiecki nie jest uczestnikiem kampanii wyborczej. W piątek postanowienie sądu okręgowego ws. wniosku PO zostało uchylone decyzją Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Sprawę oraz akta skierowano do sądu okręgowego do ponownego rozpatrzenia. W poniedziałek warszawski sąd okręgowy wniosek oddalił. Teraz decyzją Sądu Apelacyjnego, premier Mateusz Morawiecki będzie musiał sprostować swoją wypowiedź na temat budowy dróg i mostów w czasie rządów PO-PSL.
CZYTAJ WIĘCEJ: I tak działają sądy w Polsce. Jeden odrzucił pozew Platformy, drugi zmienił wyrok