Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Wysadził kamienicę. Są kolejne zarzuty

Prokuratura uzupełniła zarzuty dla Tomasza J., sprawcy wybuchu w kamienicy na Dębcu. Poza zabójstwem, znieważeniem zwłok i spowodowaniem częściowego zawalenia budynku mieszkalnego, odpowie on też za spowodowania wypadku drogowego.

O uzupełnieniu zarzutów poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Michał Smętkowski.

Reklama

Wskutek wybuchu gazu 4 marca zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu. W ruinach znaleziono ciała pięciu osób, a ponad 20 zostało rannych.

Już pod koniec marca Tomasz J. usłyszał zarzut zabójstwa żony, znieważenia jej zwłok i spowodowania częściowego zawalenia budynku mieszkalnego. Podczas przesłuchania Tomasz J. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Prok. Smętkowski poinformował, że "Tomaszowi J. zostały ogłoszone uzupełnione zarzuty w sprawie spowodowania przez niego w dniu 4 marca 2018 r. wybuchu gazu w budynku mieszkalnym położonym przy ul. 28 czerwca 1956 r. w Poznaniu. (…) Wybuch miał na celu zatarcie śladów po dokonanym wcześniej przez niego w tym budynku zabójstwie swojej żony".

Prokurator wskazał, że Tomaszowi J. ogłoszono łącznie cztery zarzuty: "zabójstwa Beaty J. poprzez zadanie jej kilkunastu ciosów narzędziem ostrokrawędzistym, ostrokończystym w klatkę piersiową; zabójstwa czterech osób i usiłowania zabójstwa 34 osób – mieszkańców budynku – poprzez spowodowanie wybuchu gazu, w wyniku którego doszło do częściowego zawalenia się kamienicy i jednocześnie spowodowanie obrażeń ciała dziewięciu osób, co miało na celu zatarcie śladów przestępstwa; znieważenia zwłok Beaty J. poprzez ich okaleczenie oraz spowodowania w dniu 1 stycznia 2018 r. wypadku drogowego poprzez umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, w wyniku którego ciężkich obrażeń ciała doznał jego syn Kacper J.".

Smętkowski zaznaczył, że podejrzany odmówił ustosunkowania się do przedstawionych zarzutów, jak również odmówił składania wyjaśnień. Tomaszowi J. za zarzucane mu przestępstwa grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

O zdarzeniu ze stycznia tego roku, czyli wypadku drogowym, w którym brał udział podejrzany i jego syn, media informowały już krótko po katastrofie kamienicy. Tomaszowi J. w wyniku zdarzenia nic się nie stało, ale chłopiec od momentu wypadku przebywał w szpitalu, dlatego też nie było go w domu w dniu wybuchu. Chłopiec musiał przejść długotrwałą rehabilitację.

Media podawały, że do wypadku drogowego doszło krótko po tym, jak żona Tomasz J. oświadczyła mężowi, że od niego odchodzi. On miał jej zagrozić, że "zabierze jej to, co najbardziej kocha". Po wypadku Beata J. miała z kolei zacząć oskarżać męża, mówić, że to z zemsty próbował zabić ich syna. Po tym zdarzeniu kobieta miała zerwać kontakt z mężem.

Po jakimś czasie Beata J. zaczęła spotykać się z innym mężczyzną. Według nieoficjalnych informacji to właśnie zazdrość o żonę miała być powodem morderstwa. Media wskazują, że Tomasz J. przyjechał niespodziewanie do Poznania już w sobotę – w niedzielę rano kobieta planowała wyjechać za granicę. Wtedy doszło do katastrofy kamienicy.

Reklama