Trudno znaleźć szpital czy teatr, który nie jest kierowany przez ludzi PiS, nie mówiąc o sędziach, urzędach i państwowych przedsiębiorstwach. Tusk musi się pozbyć tych ludzi. To trudne zadanie - użala się nad premierem Donaldem Tuskiem der „Spiegel”. Tak niemieckie media chcą rozwinąć parasol ochronny nad bezprawnymi działaniami, jakie podejmuje obecna ekipa? Niewykluczone, choć może być w tym inny cel: próba osłabienia rosnącej w sondażach partii AfD, która z uporem maniaka przyrównywana jest to „ośmiu lat autorytaryzmu” w Polsce. Poza tym poklepać po plecach nie zaszkodzi, skoro Berlin szykuje się na cały kosz fruktów w związku z powrotem spolegliwego rządu w Warszawie.
„Deutsche Welle” zestawiło dziś szereg wypowiedzi niemieckich komentatorów o „trudnym procesie przejmowania władzy przez rząd Donalda Tuska”.
Najpierw Olaf Heuser i Jan Puhl na łamach portalu tygodnika „Der Spiegel”:
„każdy szpital, każdy teatr; niemal wszędzie w Polsce w kluczowych miejscach siedzą pisowcy. Liberał Tusk wygrał wybory, ale dopiero teraz widać, jak trudno jest przezwyciężyć autorytaryzm”.
O Proteście Wolnych Polaków piszą: „Jego uczestnicy krzyczeli: „Dyktatura, dyktatura Tuska”, zarzucając rządowi Donalda Tuska to, co sami praktykowali przez ostatnie osiem lat - przebudowę państwa zgodnie z własnymi autokratycznymi wyobrażeniami”.
W komentarzu nie pada choćby słowo zakwestionowania metod, jakimi posługuje się koalicja rządząca.
Puhl - chcąc udowodnić swoją tezę o wszędzie poupychanych pisowcach” - posługuje się przykładem Telewizji Polskiej. I tutaj nie wspomina o tym, że także sądy wypowiedziały się nt. bezprawnych zmian w spółkach medialnych.
Równie oderwany od rzeczywistości komentarz opublikował portal t-online.
„Gdy „wrogowie demokracji” obejmują urzędy, mogą manipulować ustawami, zmieniać postępowanie i podkopywać niezależność sędziów, którzy powinni kontrolować zgodność z prawem takich manewrów. „Podpalacze” ignorują niepisane prawa wzajemnego szacunku. „Gdy raz wejdą przez drzwi do ośrodków władzy, trudno ich stamtąd usunąć. Wygrać z nimi w wyborach? To nie wystarczy, ponieważ umiejscowili swoich ludzi na wszystkich wpływowych stanowiskach. W ten sposób niszczą demokrację od wewnątrz”
- pisze Florian Harms.
Przestrzega przed podobnym scenariuszem w Niemczech: „kto chce rzeczywiście zobaczyć, jakie konsekwencje miałoby przejęcie przez AfD rządów, powinien spojrzeć na Polskę”.
W tym samym artykule przywoływana jest też wypowiedź minister gospodarki landu Berlin Franziską Giffey: „zmiana rządu w Polsce otworzyła szansę na wyraźne pogłębienie współpracy polsko-niemieckiej”.
Zabawnie więc brzmi fragment kolejnego akapitu, z którego możemy się dowiedzieć, że w pisowskim 2022 roku, wymiana handlowa osiągnęła rekord. „Berlińskie firmy wyeksportowały w 2022 roku do Polski towary o wartości ponad jednego miliarda euro. Jeśli chodzi o import na rynek berliński, Polska z 1,9 mld euro zajęła w 2022 roku pierwsze miejsce” - czytamy.
Deklaracja minister o pogłębieniu współpracy polsko-niemieckiej wcale jednak nie musi się odnosić do wymiany handlowej. O co więc? Niezbyt subtelnie daje to do zrozumienia autor.
Pisze: „Niemieckie przedsiębiorstwa borykają się od lat z brakiem rąk do pracy. Szef firmy „Frosta”, producenta mrożonek, Felix Ahlers, przyznał na łamach „Handelsblatt”, że jego zakład musi czasowo przerywać produkcję, ponieważ nie może skompletować załogi”.