W ostatnim czasie pojawiło się sporo zwierzeń byłych pracowników dotyczących mobbingu w mediach należących do Grupy Discovery TVN. Anna Wendzikowska, Sebastian Wątroba i Monika Richardson nie pozostawili suchej nitki na byłym pracodawcy. Tymczasem, jak dowiedziały się Wirtualne Media, prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie możliwego naruszenia praw pracowniczych przez TVN. Sprawa dotyczy byłego operatora kamery Kamila Różalskiego.
Przed dwoma laty w mediach społecznościowych Karmil Różalski ostro rozprawił się z Grupą TVN. Oskarżył stację o szereg patologii, jakich miał być świadkiem.
„Stawaliśmy się ofiarami mobbingu, współczesnego niewolnictwa, wykluczenia zawodowego, szantażu, odwetu. (…) Nepotyzm, łapówki, łamanie prawa pracy, szantaż, poniżanie, łamanie RODO i inne patologie stały się chlebem powszednim w TVN”
- pisał wówczas Różalski.
Jak się okazało, sprawa ma swój ciąg dalszy. Różalski zawiadomił prokuraturę o złośliwym naruszaniu prawa pracownika poprzez - jak informują Wirtualne Media - "wielokrotne permanentne zawieranie z góry powziętym zamiarem umów o dzieło w warunkach, w których stwierdzono istnienie stosunku pracy" oraz "niedopełnienie obowiązku płacenia składek społecznych w określonym terminie". Nieoficjalnie, portal WirtualneMedia.pl dowiedział się, że w sprawie przesłuchano już kilka osób, ale nikomu nie postawiono zarzutów.
Za sprawą tego śledztwa oraz publicznych wyznań swoich byłych pracowników, grupa TVN znalazła się w mocnej defensywie. Przypomnijmy ostatnie wpisy dawnych pracowników...
Następnie były gwiazdor serialu W11 Sebastian Wątroba napisał, że takie zachowania, o jakich wspomniała Anna Wendzikowska, miały też miejsce w redakcji programu, w którym występował. "Dopuszczała się tego pani producent w stosunku do członków ekipy filmowej jak i aktorów. Wszyscy którzy stali się ofiarami takich zachowań bali się to zgłaszać gdziekolwiek w obawie przed zemstą i utratą pracy..." - dodał.
Swoimi doświadczeniami z pracy w mediach Grupy TVN Discovery podzieliła się również Monika Richardson. "Miałam swój epizod w telewizji TTV, której ówczesna szefowa jest dzisiaj wysoko postawioną postacią w grupie TVN. Zrezygnowałam nagle, w połowie ramówki, czym wzbudziłam święte oburzenie dyrekcji. I słusznie, to było nieprofesjonalne. Powód: już nie mogłam dłużej wytrzymać. Teksty typu: „nikt Cię już nie lubi”, „rozmieniałaś się na drobne”, „twoje małżeństwo sprawiło, że widzowie cię znienawidzili” były na porządku dziennym" - napisała.