Anna Wendzikowska, która od 2007 do 2022 r. była reporterką programu "Dzień dobry TVN" w mediach społecznościowych wyznała, że była ofiarą mobbingu. "Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby >>gwiazda z telewizji<<, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie" - napisała na Instagramie.
Anna Wendzikowska jest dziennikarką i prezenterką telewizyjną, absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego i London Metropolitan University. Od 2007 r. do 2022 r. pracowała jako reporterka programu "Dzień Dobry TVN", prowadziła również programy na innych kanałach grupy TVN. Specjalizuje się w wywiadach z przedstawicielami świata filmu i estrady.
Wendzikowska zamieściła na Instagramie długi wpis, w którym wyznała, że była ofiarą mobbingu.
"Mobbing to takie nowe słowo. Kiedyś poniżanie, gnębienie, krzyki, przekleństwa to była norma w wielu firmach. Na pewno w mediach. Podobnie jak teksty w stylu: nie podoba się, to do widzenia, wiesz ile osób chętnych jest na twoje miejsce? Do polskiej TV trafiłam po 4 latach pracy w Londynie. Znałam inne standardy. Nie miałam na to zgody. Zgłaszałam, jasne że zgłaszałam. Na początku jest jeszcze ogromne poczucie niesprawiedliwości. Potem się cichnie... Byłam poniżana, gnębiona, codziennie drżałam o pracę. Niby >>gwiazda z telewizji<<, a ja byłam traktowana jak dziewczynka z podstawówki, którą co chwilę bije się po łapkach za każde niedociągnięcie"
- napisała.
Twierdzi, że miała "specjalne prawa represyjne".
"Sytuacji [mobbingu] były dziesiątki, jeśli nie setki. To materiał na książkę, nie na post..." - napisała.
Przyznała, że obawiała się, że "ciąża będzie idealnym pretekstem" do pozbycia się jej z pracy.
"Najprościej byłoby stwierdzić, że mobbing był przyczyną depresji. Ale myślę, że było zupełnie inaczej. Przyczyną mojej sytuacji w pracy, były moje nieuleczone traumy i schematy, które sprawiły, że akceptowałam takie traktowanie. A depresja to był bezpiecznik" - napisała.
Wendzikowska przyznała, że w mediach społecznościowych przeczytała komentarz "byłej koleżanki z redakcji".
"Wyleciała z pracy w jakiejś słabej sytuacji, której szczegółów nie pamiętam, bo przez lata tych sytuacji było mnóstwo. Napisała: ciekawe, kiedy ktoś odważy się powiedzieć prawdę o tym, co się dzieje w tej TV, która co roku zostaje pracodawcą roku. Wtedy poczułam, że to muszę być ja"
- napisała Wendzikowska.
Przyznała, że to ona "zapoczątkowała dochodzenie, które zakończyło się zwolnieniami".
"Nie, to nie tylko moja historia to spowodowała. Tych historii było kilkadziesiąt i moja wcale nie była najgorsza.(...) Musiałam zamknąć tamte drzwi. Nikt mnie nie zatrzymywał" - stwierdziła.