Budowa nowego osiedla mieszkalnego w warszawskiej dzielnicy Ursus, o której informowaliśmy we wrześniu ub.r., jak w soczewce pokazuje problemy podobnych inwestycji stawianych w miastach na terenie całego kraju.
Z jednej strony miejscowi deweloperzy usiłujący wycisnąć jak najwięcej tzw. p.u.m. (tj. powierzchni użytkowej mieszkań) z każdego metra kwadratowego działki zakupionej pod budowę mieszkań, co oznacza w praktyce coraz większe zagęszczanie stawianych bloków, z lokalami, w których niemal okno w okno zaglądają sobie chcąc - nie chcąc sąsiedzi. Z drugiej strony na ogół przychylne inwestorom lokalne władze - bardzo często, jak w przypadku samorządu Warszawy i dzielnicy Warszawa-Ursus, opanowane przez działaczy PO - zatwierdzające miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego (mpzp) z niewielką ilością zieleni, dróg (w tym rowerowych), placów, parków itd. A i to nierzadko z opóźnieniami, bądź z korzystnymi dla deweloperów zmianami w dopiero co uchwalonych mpzp.
Do tego wszystkiego dochodzą problemy pierwszych mieszkańców zasiedlających nowo stawiane budynki, którzy muszą borykać się na co dzień nie tylko z brakiem sklepów, szkół, żłobków czy przedszkoli, ale też z wszechwładnym bałaganem na ulicach i chodnikach wskutek przejazdów ciężarówek i innego sprzętu budowlanego, obsługujących realizację kolejnych etapów wznoszenia osiedla.
W tekście z ub. roku informowaliśmy o sytuacji na osiedlu wznoszonym od kilku lat na terenach dawnych Zakładów Mechanicznych Ursus, tj. fabryki produkujących traktory, która po 1989 r. przestała istnieć. Tereny, zajmujące obszar ok. 228 ha, zostały wykupione w 2006 r., w wyniku przetargu przez angielskiego dewelopera Celtic Property Developments SA (CPD SA) z zamiarem zamiany na tereny mieszkaniowe. Stanowią one pod względem powierzchni niemal połowę całej warszawskiej dzielnicy Ursus. Docelowo znajdzie tam mieszkania ok. 60 tys. osób. Obecnie na tym terenie operuje kilku spośród największych w kraju deweloperów.
O ile pierwsze mieszkania wznoszone w poprzedniej dekadzie były sprzedawane względnie tanio, obecnie ceny kształtują się już powyżej 11 tys. zł/mkw. W miarę jak pojawiali się coraz to nowi inwestorzy zaczęła też rosnąć wartość miejscowych gruntów.
Przypomnijmy, że w czerwcu ub.r. odbyła się publiczna dyskusja na temat mpzp dotycząca jednej z ostatnich niezabudowanych jeszcze terenów dzielnicy nieobjętych takim planem na trzech działkach: 147, 132/2 i 115.
Otóż, na większości ich powierzchni w 2015 r. uchwalono mpzp z odpowiednią infrastrukturą przestrzenną, kościołem, szkołami, terenami zielonymi i parkiem. Jednak na pozostałej części tego terenu, w rejonie ul. Orłów Piastowskich, mpzp nie uchwalono. Stało się tak wskutek sprzeciwów złożonych do projektu tego planu. Jednak w poprzedzającym jego uchwalenie (a później unieważnionym) Studium uwarunkowań i kierunków dla tego obszaru, przewidziano urządzenie jego na części, mianowicie na działce 115, zieleni i parku. Studium stanowić miało uzupełnienie uchwalanego planu a nawet warunek jego uchwalenia.
Tymczasem 7 kwietnia 2021 r. wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski podpisał obwieszczenie o zmianach w planie. Uznawały one niektóre uwagi, dotychczas, od 2009 r., konsekwentnie odrzucane przez lokalne władze. Zmiany uwzględniają żądania właściciela działki 115 i zmieniają jej przeznaczenie z urządzonej zieleni w zabudowę mieszkaniową wielorodzinną (MW).
Co więcej, dzięki tym zmianom zyskał on jeszcze możliwość wybudowania budynków o dwa piętra wyższych - co w przeliczeniu na pieniądze, oznacza dodatkowy zarobek rzędu kilkunastu mln zł.
Tymczasem w przypadku obszaru „A” powstała szczególna niespójność z całym planem, bo w procedowanym wycinku planu, zniknęło w efekcie około 1 ha parku. Jeśli taki gniot zostanie uchwalony w przyszłości przez Radę Warszawy, to „wklejenie” go w puste miejsce spowoduje, że cały plan stanie się ułomny w stosunku do jego pierwotnej wersji. Okazuje się więc, że planistyczny „fortel” z wyjęciem obszarów „A”, „B” i „C” był w tym przypadku potrzebny, by zadbać o interesy co poniektórych, a nie o interes społeczny i nie wzbudzić zbyt dużego zainteresowania mieszkańców.
Co istotne większość radnych na posiedzeniu miejskiej Komisji Ładu 10 marca br., przyjęła uchwałę akceptującą powyższe zmiany zaledwie 5 głosami przy 3 przeciwnych 3 wstrzymujących się.
Z informacji opublikowanych przez jedno z lokalnych mediów, Informator Mazowsza, wynika, że jedna z firm deweloperskich realizujących na terenach pofabrycznych w Ursusie złożyła w związku z tym do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez dyr. Marlenę Happach, Architekt Miasta Warszawy. Sprawą ma się zająć Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ. Deweloper zarzuca dyrektor świadome wprowadzenie w błąd radnych biorących udział we wspomnianym posiedzeniu Komisji 10 marca, przez co zagłosowali za przyjęciem planu w takiej, a nie innej formie.
Co więcej, deweloper twierdzi, że „przemycane” w wypowiedziach dyr. Marleny Happach nierzetelne informacje, narażają jego spółkę na milionowe straty.
Według Informatora Mazowsza w swoim zawiadomieniu do prokuratury deweloper poruszył w zawiadomieniu m.in. następujące wątki:
Jak w odpowiedzi na nasze pytania napisała dyr. Marlena Happach: „Nie zasięgałam rad w zakresie opracowywania planu dotyczącego rejonu ul. Orląt Piastowskich cz. 2 obszar A u zastępcy prezydenta m.st. Warszawy, Michała Olszewskiego”.
Przeciw wspomnianemu wcześniej totalnemu bałaganowi na drogach osiedla, który dezorganizuje życie mieszkańców zorganizował 14 maja protest mieszkańców aktywista miejski Krzysztof Daukszewicz (nie mylić ze znanym satyrykiem). Sam Daukszewicz w wypowiedzi dla portalsamorzadowy.pl zaznaczył, że nie jest tak, że jest niemożliwe egzekwowanie prawa. - Jak budowano chociażby miasteczko Wilanów, to tam były respektowane przepisy. Gdy chodziło o ulicę, na której mieszkają już ludzie, to gros tego ciężkiego ruchu było prowadzone objazdami. U nas można by było poprowadzić objazdy np. ulicą Silnikową, przy której praktycznie nikt nie mieszka, a jest ulicą utwardzoną przystosowaną do ruchu ciężarówek - stwierdził społecznik.
Ulice nie są też myte, bo jak mówi Daukszewicz, „słyszymy, że nie ma na to pieniędzy, a poza tym pył musi być, bo jest budowa”. Przytacza jednak przykład Powiśla, gdy budowano galerię handlową Elektrownia Powiśle, to tam zarządca drogi wymagał, żeby myć koła przed wyjazdem z budowy i to jest respektowane. - To jest przecież możliwe również tutaj - podkreślił.
Na pytania skierowane do władz dzielnicy wysłane w związku z bałaganem na lokalnych drogach Daukszewicz otrzymał informacje, że oczekiwany przez mieszkańców porządek i rozbudowa ulic na osiedlu nastąpi w większości przypadków dopiero w latach 2023-2026.
Wciąż przy tym nie wiadomo, kiedy zostaną wybudowane, tak ważne dla mieszkańców obiekty, jak kompleks przedszkolno-szkolny i centrum kultury. Na ten pierwszy cel w lutym 2018 r. CPD SA przekazała grunty przy ul. Hennela. Budowa nowego kompleksu miała kosztować tylko 40 mln zł. Według założeń, przedszkole miało być budowane w pierwszej kolejności, aby przyjąć 150 dzieci. Szkoła miała powstać w drugim etapie i zapewnić miejsca dla 700 dzieci. „Warunkiem” całej transakcji miało być ukończenie całego przedsięwzięcia do 2020 r. Niestety dopiero na wiosnę 2020 r. władze zorganizowały przetargi na „opracowanie dokumentacji projektowo-kosztorysowej budowy Szkoły Podstawowej”. Zaś prace budowlane nie ruszyły do tej pory. Tymczasem już obecnie wokół planowanej szkoły mieszka około 20 tys. mieszkańców, a za kilka lat liczba ta się ma potroić. W dodatku mało jest prawdopodobne, by budżet na budowę obiektu założony z 2018 r. udało się teraz utrzymać.
W ramach budżetu na 2022 r. uchwalonego przez Radę Warszawy, Ursus ma również otrzymać 50 mln zł na realizację nowego, 4-kondygnacyjnego Ośrodka Kultury przy ul. Gierdziejewskiego. Odbiór prac projektowych i uzyskanie pozwolenia na budowę zaplanowano na pierwszy kwartał br. Według informacji z marca br. prace nad koncepcją projektową nowego domu kultury dobiegły końca. Nie wiadomo czy uda się jednak dotrzymać założonego terminu końca budowy (2025 r.), a także, czy przy galopujących cenach materiałów budowlanych założony budżet nie okaże się zbyt mały.