"Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł krytykujący działacza LGBT Barta Staszewskiego. "Zasłynął" tym, że przykręcał fałszywe tabliczki z napisami "strefa wolna od LGBT", które następnie udostępniał w sieci. W odwecie działacz... zagroził dziennikowi pozwem.
Publicysta „Gazety Wyborczej„ Piotr Głuchowski w swoim tekście napisał, zgodnie z prawdą, że w Polsce nie ma czegoś takiego jak „strefy wolne od LGBT”, ale są obszary „objęte uchwałami organów samorządu terytorialnego, głównie Samorządową Kartą Praw Rodzin”, co nie niesie żadnych skutków prawnych. W ocenie dziennikarza tabliczki przyczepiane przez Staszewskiego mają się kojarzyć z „hitlerowskimi znakami zakazującymi Żydom wstępu do ‘rasowo czystych’ miejscowości lub na tereny rekreacyjne”.
Tej krytyki nie zdzierżył działacz LGBT.
- Obrzydliwy, pełen manipulacji tekst "Gazety Wyborczej". Widzę się dzisiaj z prawnikami aby rozważyć kroki prawne. To jest dołączenie do nagonki prawicowej szczujni w nagonce na aktywistów
- napisał na Twitterze Staszewski.
Tekst "Wyborczej" został bardzo ciepło przyjęty przez konserwatywnych internautów, którzy zauważyli, że już nawet "Wyborcza" "nie jest w stanie promować takiego oszusta". Zwolennicy ideologii LGBT uważają jednak, że ten tekst to zdrada i pożywka dla "prawaków".
Bart Staszewski prowadzi prowokacyjną akcję "Strefy wolne od LGBT w Polsce" polegającą na umieszczeniu pod nazwą miejscowości tablicy z napisem "Strefa wolna od LGBT" w kilku językach, następnie zdjęcia z taką - bezprawnie umieszczoną, a wyglądającą na urzędową - tablicą publikuje w swoich mediach społecznościowych i prowadzonych przez siebie portalach w języku angielskim i polskim.
Z kolei w lipcu ub.r. Staszewski zamieścił w mediach społecznościowych informację, jakoby sąd nakazał wstrzymanie dystrybucji "Gazety Polskiej" w zw. z akcją "Strefa wolna od ideologii LGBT". Tymczasem po pierwsze: żadne pismo wówczas do redakcji nie dotarło. Po drugie: z dokumentu, który w mediach zamieścił Staszewski wynikało, że nakazano wycofanie z dystrybucji jedynie dodanych do tygodnika naklejek. Redaktor naczelny "GP" Tomasz Sakiewicz powiadał wówczas w rozmowie z Niezalezna.pl, że w zaistniałej sytuacji będzie się domagał od B. Staszewskiego rekompensaty za każdy zwrócony i niesprzedany egzemplarz tygodnika.
Obrzydliwy, pełen manipulacji tekst @gazeta_wyborcza. Widzę się dzisiaj z prawnikami aby rozważyć kroki prawne. To jest dołączenie do nagonki prawicowej szczujni w nagonce na aktywistów https://t.co/oKnQ9EWioL
— Bart Staszewski 🏳️🌈🇵🇱 (@BartStaszewski) September 25, 2020
Nie sądziłem, że pochwalę jakiś artykuł Wyborczej. "Kłamstwo ma krótkie nogi".
— ks. Daniel Wachowiak (@DanielWachowiak) September 25, 2020
Na ten spis odpowiedzieli internauci.
No jak już nawet GW pisze, że Pan kłamie, to może wreszcie warto się opamiętać, a nie używać argumentu o "prawicowej szczujni", zwłaszcza gdy samemu uprawia się nic innego jak "lewicowe szczucie"
— Agata (@ZambAgata) September 25, 2020
Spokojnie. Poczekamy z popcornem, aż pozwą pana kolejne miasta albo gminy. Po zbiórce na Margota, już chyba nikt tak łatwo się nie nabierze na kolejne zbieranie kasy na pizzę dla aktywisty.
— Wojtek Zarzycki 🇵🇱 (@zarzycki_wojtek) September 25, 2020
Swoją pomoc autorowi tekstu w "GW" zaproponowała... Ordo Iuris.
Wyborcza kasuje tekst doświadczonego reportera P. Głuchowskiego, który rzetelnie przyznał, że @BartStaszewski szerzy #FakeNews dot. polskich samorządów rzekomo "wolnych od LGBT"...@OrdoIuris oferuje pomoc prawną autorowi, ofierze cenzury.#wolnośćPrasy#wolnośćSłowa https://t.co/n1ACAwfIKg
— Jerzy Kwaśniewski (@jerzKwasniewski) September 25, 2020