Tak sobie myślę… Boże, żebym ja to wszystko mogła na siebie wziąć. Żeby on nie cierpiał. Ja swoje życie przeżyłam. On tyle jeszcze w życiu może zrobić, tylu osobom może pomóc - mówiła w rozdzierającym tonie Grażyna Olszewska, mama ks. Michała Olszewskiego.
Ks. Michał Olszewski jest pozbawiony wolności, siedząc w areszcie od końca marca. Musiało minąć niemal pół roku, by umożliwiono mamie duchownego zobaczenie się z synem. Grażyna Olszewska nie kryła łez - zarówno bezpośrednio po opuszczeniu aresztu, jak i podczas wieczornej rozmowy w Telewizji Republika z red. Danutą Holecką. Poruszona opowiedziała o przebiegu samego widzenia, ale też miesiącach bezradności.
- Spotkanie zaczęło się bardzo wzruszająco - łzami, milczeniem, dotknięciem przez pleksę - rozpoczęła. - Nie ma połowy człowieka. To nie ten człowiek. Jest zniszczony, wychudzony, przerażony. Widok jego oczu zabiorę ze sobą do grobu. W tych oczach widziałam to wszystko
- wskazała.
Przekazała, że księdzu bardzo pogorszył się wzrok. - Mój syn był wysportowany, silny, wesoły… Tego człowieka już nie ma - mówiła.
I dalej: „rozdzierający ból serca. Tak sobie myślę… Boże, żebym ja to wszystko mogła na siebie wziąć. Żeby on nie cierpiał. Ja swoje życie przeżyłam. On tyle jeszcze w życiu może zrobić, tylu osobom może pomóc”.
- Mojego syna niszczy dziś poczucie krzywdy i niesprawiedliwości - przekazała Olszewska.
Wspominała, że „nigdy nic dla siebie nie chciał zatrzymać”. - Kiedy był dzieckiem, zawsze miał zepsuty rower. Wszystkim, którzy go nie mieli, ten rower dawał - dodała.
Dopytywana o Archipelag, odparła: „nn temu ośrodkowi oddał całe swoje serce. Tak bardzo się tym cieszył. Cokolwiek tam powstało, natychmiast do mnie dzwonił”.
- Nigdy bym nie pomyślała, że doświadczą tyle dobroci od innych. Ludzie przychodzą, dzwonią, piszą, zapewniają o modlitwie, oferują pomoc. Od samego aresztowania o godz. 15 codziennie modlimy się koronką do Bożego Miłosierdzia w jego intencji. Odbywają się w msze święte
- mówiła w Telewizji Republika.
Przyznała, że gdy nadejdzie dzień, w którym usłyszymy, że jej syn jest niewinny, „to będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu”.
- Wtedy już mogę umrzeć spokojnie - zakończyła, chowając twarz w dłoniach.