"Cieszyłem się, że trafiliśmy na polski zespół, ale nie przyjechałem do Gdańska, aby być miły" - powiedział przed czwartkowym pierwszym meczem 2. rundy eliminacyjnej piłkarskiej Ligi Europy z Lechią napastnik Broendby Kopenhaga Kamil Wilczek.
„Lechia to silna drużyna, która doskonale radzi sobie w ataku, ale jest także świetnie zorganizowana w obronie. Potrafi grać szybko i zaskakująco. Spodziewam się równego meczu, bo zmierzą się zespoły, które prezentują ten sam, albo bardzo zbliżony poziom. Chcemy odnieść zwycięstwo, być w posiadaniu piłki i w ten sposób kontrolować spotkanie, ale zdajemy sobie sprawę, że nie będzie to łatwe”
– przyznał na konferencji prasowej w Gdańsku trener Broendby Niels Frederiksen. Szkoleniowiec duńskiego zespołu podkreślił, że w tej rywalizacji są dwa mecze i w czwartek nic się jeszcze nie rozstrzygnie.
„W tym kontekście ważne będzie, aby zdobyć w Gdańsku przynamniej jedną bramkę. Wiemy, że przyjdzie bardzo wielu kibiców, ale my to lubimy i to dla nas nic nowego. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni i wierzę, że sobie z tym poradzimy”.
Kamil Wilczek zapewnił, że jego drużyna ma świetne rozeznanie na temat silnych stron i stylu gry prezentowanego przez Lechię.
„W poprzednim sezonie ja sam obejrzałem wiele meczów z udziałem gdańskiego zespołu, natomiast w tych rozgrywkach widziałem już dwa, w Superpucharze Polski z Piastem Gliwice oraz w lidze z ŁKS Łódź. I potwierdzam słowa naszego szkoleniowca, że czeka nas trudne spotkanie”
– ocenił Wilczek.
W polskiej ekstraklasie Wilczek zdobył 38 bramek, ale tylko jedną zaaplikował Lechii. Było to 7 grudnia 2014 roku w przegranym przez Piasta Gliwice meczu w Gdańsku 1:3.
„Przeciwko Lechii rozegrałem dziewięć spotkań. Wszystkie były emocjonujące, nie brakowało w nich goli i dramaturgii. Wierzę, że w czwartek będzie podobnie z tym zastrzeżeniem, że mecz zakończy się naszym zwycięstwem. Mam nadzieję, że nasza potyczka dostarczy kibicom wielu emocji, bo przecież przychodzą oni na stadion zobaczyć dobre widowisko”.
31-letni napastnik nie ukrywa, że z zadowoleniem przyjął wylosowanie Lechii.
„Odkąd wyjechałem z kraju nie miałem okazji grać przeciwko rodzimej drużynie i na pewno miło było wrócić do Polski. Nie jestem jednak w Gdańsku po to, aby być miły i się uśmiechać. Przyjechaliśmy, aby odnieść zwycięstwo i to jest najistotniejsze”.
Przed spotkaniem zawodnik Broendby skontaktował się ze skrzydłowym Lechii Sławomirem Peszko.
„W gdańskiej drużynie znam oczywiście nie tylko Sławka, ale wielu innych piłkarzy i sympatycznie będzie ponownie spotkać kolegów. Wymieniłem z nim wiadomości, ale dotyczyły one biletów, a nie samego wyniku”
– podsumował.