Nie ma lepszej metody resocjalizacji osadzonych niż poprzez pracę – zapewnia w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” wiceminister sprawiedliwości Michał Woś. Ujawnia też, jakie trzeba było likwidować patologie i absurdy obowiązujące w zakładach karnych.
Panie ministrze, o potrzebie zmian w polskim więziennictwie mówiło się od dekad. Problem w tym, że się jedynie mówiło. Dopiero teraz, i to w dość krótkim czasie, przeprowadziliście szereg reform w ramach programu „Nowoczesne więziennictwo”, które diametralnie zmieniły sytuację w zakładach karnych. Skąd decyzja, aby wreszcie to zrobić?
Zbankrutowała skrajnie liberalna polityka. Okazała się fatalnym rozwiązaniem. My postawiliśmy na pracę dla więźniów, to był podstawowy cel, bo uważamy, że nie ma lepszej metody resocjalizacji. W 2015 r., kiedy zaczynaliśmy swoją działalność, a rządziła Platforma Obywatelska, pracowało tylko nieco ponad 1/3 więźniów. Dziś to ok. 96 proc., czyli pracuje niemal każdy, kto może. Wprowadziliśmy wiele programów związanych z pracą dla więźniów, żeby nie oglądali cały dzień telewizji, tylko nauczyli się, że trzeba rano wstać, iść do pracy i zarobić na siebie, aby móc spłacać swoje zobowiązania, alimenty i długi.
Skoro zarabiają, to niech płacą za utrzymanie. To często pojawiający się argument, bo do niedawna skazani przestępcy podczas odbywania kary mieli sporo przywilejów, praktycznie żadnych obowiązków.
Zaostrzenie polityki karnej państwa wobec sprawców przestępstw ma dwa aspekty. Z jednej strony surowość kary, z drugiej sposób jej odbywania. Nie może być tak, że więzienie traktowane jest jak hotel czy sanatorium, więzienie musi resocjalizować. Dlatego zlikwidowaliśmy nadmierne przywileje i luki prawne wykorzystywane przez więźniów. Jak chociażby ze znaczkami pocztowymi – z pozoru błaha sprawa, ale byli tacy, co potrafili w pół roku wysłać ich na koszt państwa za ponad 30 tys. zł. Teraz nikt nikomu nie zabrania napisać tony listów, ale trzeba za to zapłacić z własnej kieszeni. Oczywiście jeśli ktoś nie ma pieniędzy i naprawdę musi wysłać pismo, dyrektor może takiego osadzonego zwolnić z obowiązku zapłaty za znaczek.
Podobnie jest z opłatą za prąd. Gdy mamy podstawowe wyposażenie celi, wtedy nic się nie płaci. Jeśli jednak ktoś wnioskuje o dodatkowy sprzęt elektroniczny, np. radio lub telewizor, i dyrektor wyrazi na to zgodę, to wniosek o sprzęt automatycznie równa się zgodzie na potrącanie ryczałtu 15 zł miesięcznie za prąd.
Szczególnie kuriozalna była kwestia opieki medycznej dla osadzonych. Symboliczny Kowalski zapewne nie wiedział, że przestępcy odsiadujący wyrok mieli zagwarantowany dostęp do dowolnego specjalisty. Bez kolejki!
Ten absurd już skasowaliśmy. Teraz czekają na termin zabiegu jak inni pacjenci. Oczywiście państwo polskie odpowiada za zdrowie tych ludzi, ale zgodnie z europejskimi normami więziennymi opieka zdrowotna w jednostkach penitencjarnych powinna nie odbiegać od standardu proponowanego reszcie obywateli.
Poza tym bardzo długo więziennictwo było traktowane jako superpłatnik, a to prowadziło do nadużyć, bo jakiejś jednostce służby zdrowia opłacało się przeprowadzać jak najwięcej zabiegów czy nieuzasadnionych badań i wystawiać za nie faktury.
W każdym więzieniu kwestie bezpieczeństwa są kluczowe. Funkcjonariusze mają bowiem do czynienia nierzadko z brutalnymi przestępcami, a niektórzy skazani nie rezygnują z łamania prawa nawet za murami zakładu karnego. Ten problem uwzględniono w reformie „Nowoczesne więziennictwo”, nawet powołano specjalną formację.
Powołaliśmy Inspektorat Służby Więziennej, który ma uprawnienia operacyjne, żeby pomagać innym instytucjom zajmującym się zwalczaniem przestępczości, bo ta zdarza się także na terenie zakładów karnych i aresztów śledczych.
Inspektorat jest już w trakcie rekrutacji nowych funkcjonariuszy i z pewnością będzie ostrzem państwa polskiego wymierzonym w przestępczość za murami, np. przemyt narkotyków czy zagrożenia, na jakie są narażeni funkcjonariusze. Pamiętajmy, że żadna inna służba nie ma tak bezpośredniego kontaktu ze światem przestępczym jak Służba Więzienna.
Inną kwestią jest bezpieczeństwo związane z bieżącym funkcjonowaniem. Każdy funkcjonariusz ma wbite do głowy od pierwszego szkolenia, niezależnie, w jakim pionie pracuje, czy ochrony, czy administracji, że bezpieczeństwo jego i kolegów jest najważniejsze. Tylko w zeszłym roku wydaliśmy na sprawy związane z bezpieczeństwem ponad 30 mln zł.
Po tragedii w Rzeszowie zmieniliśmy większość procedur i wyznaczyliśmy strefy bezpieczne przy rozmowie z wychowawcą i psychologiem. Przekroczenie konkretnej linii od razu wywołuje alarm. Wcześniej osadzonemu można było założyć kajdanki dopiero po wydaniu zgody dyrektora jednostki. Brzmi to absurdalnie. Dlatego zmieniliśmy przepisy. Obecnie w zakładach karnych typu zamkniętego zasadą jest, że każde wyjście poza celę wiąże się z założeniem kajdanek.
Cały wywiad w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
W poniedziałkowym wydaniu #GPC:
— GP Codziennie (@GPCodziennie) February 5, 2023
- @hanishen: Chiny tracą wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej
-@pawelrakowski85: Drony nad Isfahanem a sprawa ukraińska
-#AdrianSiwek: Polska chce poznać prawdę. Wywiad z europosłanką @pisorgpl @j_wisniewska
Więcej na » https://t.co/1HYRtWiDJA pic.twitter.com/JbpyCRlTG4