Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wierzę, że jesteś dar Boga dla mnie… Niezwykła historia Mieczysława Szczepańskiego

„Mój Najsłodszy i Najdroższy Mietku! Znowu Twoja Panienka mówić »Hello«. Mam nadzieję, że jesteś zdrowy i że dostaniesz jeszcze bardzo dużo moich listów (ty biedny Kochanie). (…) Wierzę, że jesteś dar Boga dla mnie. Proszę Mietku nie zmieniaj się, ale kochaj mnie zawsze tak jak teraz. Spróbuję być taka, jak chcesz. Moja natura jest trudna, ale spróbuję, bo kocham Ciebie z całego serca. Codzień dziękuję Bogu za naszą cudowną, czystą i niewinną miłość i proszę, żeby pomagał nam, żeby zostało tak na zawsze. Dobranoc mój Słodki. Twoja Ireczka”. Historię Mieczysława Szczepańskiego przypomina Tomasz Panfil w najnowszej "Gazecie Polskiej".

Mieczysław Szczepański
Mieczysław Szczepański
fot. Wikipedia - (ze zbiorów NAC)

To jest to, czego brakuje w podręcznikach historii – i tych szkolnych, i tych akademickich. Miłość, szczęście oraz zachwyt, ale też nienawiść, złość, zawiść, pragnienie zemsty. Uczucia, bez których nie można zrozumieć ludzkich działań i tych teraźniejszych, i tych przeszłych. Ludzkie dzieje nie są wyłącznie logiczne. Ludzkie dzieje są w znacznej części alogiczne, emocjonalne, nie ma w nich prostoty sylogizmów, jest plątanina uczuć i emocjonalnych motywacji. To jedna z takich historii: opowieść o pięknej miłości dwojga ludzi, miłości dziejącej się w czasie wojny, miłości, która chociaż była tak bardzo mocna, to przegrała z jeszcze mocniejszą nienawiścią, jedną z najbardziej skondensowanych nienawiści w dziejach. Nienawiścią komunistów do Polaków.  

Mietek z Chełmży

Był dzieckiem wolnej Polski – urodził się 21 września 1919 roku w Chełmży. Latem 1939 roku było już jasne, że to żołnierze w najbliższej przyszłości będą decydować o losach Ojczyzny. Dlatego też elewom uczącym się w polskich podchorążówkach skrócono kursy, promowano na stopnie oficerskie i kierowano do jednostek liniowych. Tak stało się z Mieczysławem Szczepańskim, który po ukończeniu Wołyńskiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii, wybrał karierę żołnierza zawodowego i uczył się w SP Artylerii w Toruniu. Przydzielony do 24. Pułku Artylerii Lekkiej, od 6 września brał udział w walkach z Niemcami na linii Sanu. Jego oddział cofał się do Lwowa, wzmacniając obronę miasta. Na dzień 21 września oblegający Lwów Niemcy i Sowieci planowali szturmy, jednak Wehrmacht szturm wstrzymał, respektując ustalenia Ribbentropa, który zawierając umowę z Mołotowem, przekazał miasto Związkowi Sowieckiemu. Strona sowiecka zaproponowała polskiej załodze warunki kapitulacji, które dowodzący obroną gen. Langner (przy sprzeciwie wielu oficerów) przyjął. Jeden z warunków dotyczył prawa swobodnego odejścia polskich żołnierzy i oficerów. Diabeł umów nie dotrzymuje: Mieczysław trafił do sowieckiej niewoli, jednak – w przeciwieństwie do wielu oficerów wyższych stopni – został z niej zwolniony 20 października. 

Mieczysław złożył przysięgę i zamierzał jej dotrzymać: „Kiedy przekraczałem z kilkoma kolegami, w piękny, śnieżny, grudniowy wieczór granicę polsko-węgierską wiedziałem, że leży przede mną biała karta, którą muszę zapisać treścią, jaką dyktował zapał młodego chłopca, nadzieja i obowiązek i wiedziałem, że przede mną jest droga dziwna, ale droga do Polski”. Z obozu internowania na Węgrzech, trasą przez Jugosławię, przedostał się do Francji. W kwietniu 1940 roku otrzymał przydział do 3. PAL. W czerwcu, gdy po upokarzającej klęsce militarnej państwo francuskie się rozsypywało, transatlantyk MS Batory ewakuował polskich żołnierzy z portów zachodniej Francji. I tak Mieczysław wraz 2300 Polakami dopłynął z Saint-Nazaire do Plymouth. Stamtąd trafił do obozu wojskowego w Biggar w Szkocji, gdzie od lipca rozpoczęto formowanie I Brygady Strzelców. Ocaleni z dwóch klęsk (tej drugiej chyba bardziej destrukcyjnej) Polacy pełnili monotonną służbę patrolowania wybrzeży Szkocji. Wojna toczyła się daleko, nad Kanałem i Londynem. Tu było wybrzeże oceanu i wichrowe wzgórza. 

Irena z Glasgow 

Dla zasiedziałych Szkotów polscy żołnierze byli powiewem egzotyki. Mówiący niezrozumiałym językiem, szarmanccy wobec płci pięknej. Szkoci chętnie zawierali znajomości z tymi – pełnymi radości życia, ale i swoistego smutku – młodymi ludźmi. Tylko nieliczni z Polaków znali angielski, żaden ze Szkotów nie znał polskiego, za to po obu stronach wielu władało francuskim, ówczesnym językiem ludzi wykształconych. Dokładnie rok od napaści niemieckich bandytów na Polskę, zaproszony na obiad do domu państwa Hendersonów Mietek spotkał ich młodziutką córkę. Włosi nazywają ten rodzaj zakochania piorunem: uderza nagle i zmienia człowieka na zawsze. Pełna energii i miłości Irene zachłannie i gorączkowo, jakby w przeczuciu, że jej szczęście nie może trwać długo, starała się jak najwięcej czasu spędzać z ukochanym Mietkiem, uczyła się języka polskiego i historii Polski: „Podczas wakacji chcę czytać »Krzyżacy«. Wiesz wstydzę się, że jeszcze nie czytałam twój śliczny prezent dla mnie. Proszę Cię Kochanie, nie gniewaj się na mnie. Naprawdę mam mało czasu… Muszę jednak. Chciałabym czytać, ale podczas służby ta dziewczyna nie będzie pozwolić mnie”.

Polska z oddali 

Mietek tęsknił. Chociaż znalazł w Szkocji cudowne uczucie, Irene nie była jego pierwszą miłością. To jego podpis mógłby widnieć pod słowami, jakie Władysław Gałka, siedzący w ubeckim więzieniu, napisał w grypsie do ukochanej żony Wiktorii: „Masz rywalkę – Polskę”. W 1942 roku Oddział Specjalny Sztabu Naczelnego Wodza rozpoczął rekrutację żołnierzy, którzy zdecydowaliby się na służbę w najbardziej niebezpiecznym rodzaju broni: w szeregach cichociemnych. Wszechstronnie wyszkoleni, przerzuceni do Kraju drogą powietrzną, mieli walczyć o Polskę na jej terenie: okupowanym, wyniszczanym, wśród codziennego terroru niemieckiego. Porucznik Szczepański zgłosił się i w kwietniu 1943 roku został przyjęty. Odbył przeszkolenie w ośrodkach treningowych w Audley End i Ringway. Zakwalifikowany do „odejścia do Kraju”, 23 września 1943 roku złożył AK-owską przysięgę i przyjął pseudonim „Dębina”. 27 października Mietek i Irena zaręczyli się. Zobowiązany rozkazami nie mógł ukochanej zdradzić tajemnic swojej służby, ale mógł w listach mówić o swojej miłości: „(…) Jestem zupełnie zdrowy, ale gnębi mnie tęsknota za Tobą i ten świat cały jest taki jakiś dziwny. Na razie na tęsknię jest rada. Teraz na przykład piszę list do Ciebie, rozmawiam z Tobą, potem popatrzę na Twoją fotografię, przeczytam jeszcze raz Twój kochany list i znowu, kiedy będę miał czas, powtarzać będę to samo wielekroć, ale to jest ciągle mało. Na to drugie, to znaczy, że świat jest taki dziwny i w ogóle wszystko, to ja nic nie poradzę, chyba że Ty Iruchno coś wymyślisz”.  

Nowa Polska z bliska

Po kursie odprawowym Mieczysław Szczepański odpłynął do Włoch, gdzie w bazie lotniczej koło Brindisi stacjonowała polska Eskadra 1586, wykonująca loty do Kraju. Do ostatniej chwili pisali do siebie listy, swoje wrażenia Mietek notował w dzienniku: „Dzisiaj jest pierwszy dzień wiosny i nawet wiosną pachnie wokoło. Stary krzak róży zakwitł karminowym słońcem. Jeżeli nie będziesz się śmiała, to Ci powiem na ucho, że ta wiosna i te róże przypominają mi Ciebie urodą świeżą, tęskniącą do słońca i miłości. Czy są takie barwy na świecie, czy są takie melodie i takie słowa, któreby potrafiły powiedzieć jak Ciebie bardzo kocham? Bóg jeden chyba mnie rozumie i Ty!”.

W nocy z 4 na 5 maja w ramach misji por. Szczepański wraz z pięcioma innymi cichociemnymi odleciał do Kraju. Skoczyli na placówkę „Mewa” koło Skalbmierza w Kieleckiem. Mieczysław, posługujący się dokumentami na nazwisko Łebkowski, otrzymał w czerwcu przydział do podokręgu Nowogródek, do VII batalionu AK dowodzonego przez innego cichociemnego, majora Jana Piwnika „Ponurego”. W czasie walk z Niemcami i bezwzględnie traktującymi jednostki AK Sowietami, Mieczysław został ranny. Po wyzdrowieniu, jesienią 1944 roku dotarł do Lublina, siedziby Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, uzurpującego sobie na podstawie siły Armii Czerwonej i NKWD prawo do rządzenia Polską. 

Nienawiść ze wschodu 

„(…) widziałem wiele miast, przekroczyłem wiele rzek i gór, spotykałem różnych ludzi… to miał być mój marsz do Polski, marsz powrotny niosący zwycięstwo i oswobodzenie. Tymczasem droga prosta i jasna okazała się labiryntem ścieżek wąskich, z których trudno było się wyplątać” – zanotował Mieczysław. W Lublinie kapitan Szczepański podjął pracę w biurze ekonomicznym PKWN, kilkakrotnie spotykał się z kolegami z AK. Na spotkaniach tych padały różne pomysły, omawiano różne projekty, które kończyły się tym samym: wobec stacjonowania w terenach „Polski Lubelskiej” kilku milionów czerwonoarmistów, wobec niepewności co do przyszłości, należy poczekać na rozwój wypadków, na decyzje Rządu Najjaśniejszej i jej aliantów. 

Od jesieni 1944 roku, od upadku Powstania Warszawskiego i rozpadu struktur Polskiego Państwa Podziemnego, terror „czerwonych” narastał. Akowców więziono, wywożono do obozów w Związku Sowieckim, katowano i zabijano na Zamku Lubelskim. Sowiecki „Smiersz” rozpracowywał także grupę, z którą związany był „Dębina”. Pierwsi akowcy wpadli w łapy Sowietów w listopadzie, torturami wyduszano z nich zeznania i chwytano następnych. Agenci „Smierszu” aresztowali Szczepańskiego 9 stycznia 1945 roku. Po trzech tygodniach śledztwa przekazali go w ręce katów z MBP, ci w kwietniu mieli już gotowy akt oskarżenia grupy 11 żołnierzy AK, za której szefa uznali ppor. Czesława Rossińskiego „Jemiołę”. Za podstawę oskarżenia całej grupy przyjęto dekret PKWN z 30 października 1944 roku o ochronie państwa. W 11 artykułach wyliczał on czyny, za które przewidywano karę „więzienia lub śmierci”. Mieczysława Szczepańskiego Wojskowy Sąd Okręgowy w Lublinie oskarżył o to, że „… do dnia 9 stycznia 1945 r. w Lublinie pod pseudonimem »Dębina« brał udziału w nielegalnej organizacji »AK«, przy czym udział jego przejawił się w tym, że będąc w dniu 1 maja 1944 r. spuszczony na spadochronie koło Krakowa, po przerzuceniu go samolotem z Włoch, nawiązał i utrzymywał kontakty organizacyjne z kierownikami »AK« [...] na zebraniu, z którymi w połowie grudnia 1944 r. wyznaczony został na stanowisko p.o. inspektora »AK« miasta Lublina, którego stanowiska nie objął, ponadto w dniach 5 i 12 listopada 1944 r. był obecny na zebraniach »Jemioły«, na których otrzymał od osk. Rossińskiego polecenie przeprowadzenia wywiadu, po jakich drogach przejeżdżają Przewodniczący KRN ob. Bierut i Przewodniczący PKWN ob. Osóbka-Morawski, a to w związku z projektowanym zamachem na powyższe osoby, czego jednak nie wykonał, a sama myśl o zamachu została przez osk. Rossińskiego zaniechana”. 

W trakcie procesu ppor. Rossiński wziął całą odpowiedzialność za projekty na siebie, jako wydającego rozkazy, a w ostatnim słowie prosił o łagodny wymiar „kary” dla podkomendnych. „Dębina” niczemu nie zaprzeczał, nie bronił się, z ostatniego słowa nie skorzystał. Sąd pod przewodnictwem ppłk. Konstantego Krukowskiego, na wniosek prokuratora Zubowicza, 9 kwietnia uznał wszystkich za winnych i skazał „każdego z nich oddzielnie na karę śmierci”. Dzień później naczelny szef sądownictwa wojennego Aleksander Tarnowski stwierdził, „że wszyscy skazani na łaskę nie zasługują i wnoszę: o nieskorzystanie z prawa łaski odnośnie wszystkich skazanych”. Dzień później Michał Rola-Żymierski napisał: „Wszyscy skazani ze względu na ciężkie przestępstwo na łaskę nie zasługują”. Tego samego dnia wyroki zaaprobował Bierut.

12 kwietnia, o godzinie 0:57, kat Alojzy Winiarz, w obecności lekarza Nassa Salo, na schodach wiodących do piwnicy więzienia na Zamku, strzelił kapitanowi Mieczysławowi Szczepańskiemu – kawalerowi Orderu Virtuti Militari, czterokrotnemu kawalerowi Krzyża Walecznych – w tył głowy.

Nadzieja z wiary

Irusia na swojego Mieszka czekała do lipca 1946 roku, kiedy dostała pewną informację o zamordowaniu ukochanego. Powiadomiła o tym siostrę Mietka, Halinę Szczepańską, którą przez następne lata wspierała w zabiegach o rehabilitację brata, co udało się dopiero 11 maja 1990 roku.

Henderson-Thornton do końca swojego długiego życia (zmarła w 2008 roku) pozostała przyjaciółką Polski i Polaków, do końca dbała o pamięć o swym narzeczonym: „Mietek przed rozpoczęciem Kursu dla Skoczków do Kraju, przekazał mi swój orzełek z żołnierskiej czapki, którą nosił w czasie kampanii wrześniowej. Był dla niego niejako świętością. Przekazując powiedział do mnie »zwrócisz mi go w Kraju«. Ponieważ nie mogłam tego zrealizować przekazałam go siostrze Mietka, Halince (…) uzgodniliśmy, że powinien on wisieć jako wotum w kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej. Uczyniliśmy to będąc na Jasnej Górze w lipcu 1981 roku, od którego to czasu wisi on na ścianie lewej idąc do ołtarza Obrazu”.

Miejsca ukrycia przez czerwonych katów ciała Mieczysława Szczepańskiego do dziś nie ustalono.    


Więcej ciekawych artykułów w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska":

 



Źródło: Gazeta Polska

#Mieczysław Szczepański

Tomasz Panfil