Filia Kijowskiego Uniwersytetu Medycznego złożyła wniosek o nabór studentów zagranicznych. - Ta filia Kijowskiego Uniwersytetu Medycznego nie spełniała wymogów formalnych, bo nie funkcjonowała co najmniej 5 lat, ale po wizycie pełnomocnika zaczęły się w MSWiA rozdzwoniły się telefony - powiedział przed komisją ds. tzw. afery wizowej Maciej Wąsik.
Maciej Wąsik w oświadczeniu wskazał, że nie wie, z jakiego powodu znalazł się przed komisją śledczą ds. afery wizowej.
- Stawiłem się, choć nie zostało mi dostarczone pisemne zawiadomienie, bodaj w piątek dostałem telefon od miłej pani z biura komisji, która powiadomiła mnie, że zostałem wezwany, dostałem też maila. Nie do końca rozumiem powody, które przyświecały komisji, ale myślę, że za chwilę się dowiem. Przeszukałem swoją pamięć i myślę, że jest jedna sprawa, o której powinienem opowiedzieć szanownej komisji, z którą spotkałem się, pracując jako sekretarz stanu w MSWiA, troszeczkę przypadkiem, pobocznie, bo wychodziła poza moje kompetencje. W MSWiA nadzorowałem straż pożarną, BOR, departament prawny, departament budżetu, porządku publicznego i ochrony ludności i zarządzenia kryzysowego, więc sprawy wizowe nie były w moim zakresie. Jest jedna sprawa, w której uczestniczyłem - przyznał Wąsik.
Wyjaśnił, że chodzi o sprawę filii Kijowskiego Uniwersytetu Medycznego.
- Tak się złożyło, że PiS złożyło taki zapis, ze każda uczelnia, która prowadzi nabór zagranicznych studentów, musi uzyskać zgodę na to z MSWiA, tak też było w tym przypadku. Filia powstała gdzieś na Śląsku [w Bytomiu], uniwersytet złożył wniosek o zgodę na to, żeby móc robić nabór studentów zagranicznych. Sprawa była dziwna, bo tylko uczelnie, które co najmniej 5 lat na rynku polskim funkcjonują, mogą takiego naboru dokonywać. Postępowanie administracyjne jest postępowaniem, złożono wniosek, minister odpowiedzialny za sprawy cudzoziemców poprosił służby o opinię. W pewnym momencie pojawił się pełnomocnik, zaczął przeglądać akta postępowania. Ta filia Kijowskiego Uniwersytetu Medycznego nie spełniała wymogów formalnych, bo nie funkcjonowała co najmniej 5 lat, ale po wizycie pełnomocnika zaczęły się w MSWiA rozdzwoniły się telefony
- Autorem tych telefonów była jedna osoba publiczna, która dzwoniła do dyrektora i próbowała nakłonić dyrektorów do wydania pozytywnej opinii. Dowiedziałem się o tym od podsekretarza stanu, Bartosza Grodeckiego. On też zdziwiony tą sytuacją zrobił rozpoznanie, rozmawiając z niektórymi konsulami. Okazuje się, że w opinii niektórych konsulów, była to uczelnia, która chciała ściągać dużą liczbę studentów zagranicznych, którzy się często "rozpływali". (...) W pewnym momencie, do dyrektora ds. międzynarodowych odezwała się ta osoba publiczna, była to senator PO, Halina Bieda, która żądała rozmowy z ministrem Grodeckim. Był zdzwiony tą sytuacją, ingerowania w postępowanie. Przyszedł z tym do mnie, ja poprosiłem, by połączyć mnie z panią senator. Połączyłem się i wytłumaczyłem w krótkich żołnierskich słowach że ingeruje w postępowanie administracyjne i że nie powinna tego robić, bo są przesłanki ustawowe, które ocenia MSWiA i wyda stosowną decyzję - wskazał.
Wąsik dodał, że "próbę kontaktu z MSWiA podjął nagle ambasador Nigerii". Nadmienił też, że MSWiA wydało odmowną decyzję filii KUM.
- Nie oceniam intencji pani senator, gdybyśmy jej posłuchali złamalibyśmy prawo - powiedział.