Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Warta gorsza od Stali w meczu na szczycie

Piłkarze Warty Poznań po raz drugi w tym sezonie musieli uznać wyższość Stali Mielec. W niedzielę popołudnie w Grodzisku Wielkopolskim przegrali 0:2 i stracili fotel lidera na rzecz Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Zieloni na półmetku rozgrywek zameldowali się na pierwszym miejscu w tabeli z trzypunktową przewagą nad bielszczanami. Po spotkaniu ze Stalą z tej zaliczki nie zostało już nic. Podopieczni Piotra Tworka, uznawani za największą niespodziankę rundy jesiennej pierwszej ligi, musieli przełknąć gorycz porażki.

Reklama

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby nie fatalny kiks bramkarza gospodarzy Adriana Lisa z dziewiątej minuty. Golkiper Warty, który w Mielcu obronił dwa rzuty karne, fatalnie wyprowadził piłkę podając ją do Bartosza Nowaka. Piłkarz Stali podał do Mateusza Maka, który z bliska trafił do siatki. Ta sytuacja wyraźnie podcięła skrzydła poznaniakom, mielczanie z kolei grali pewnie i przez większość część meczu kontrolowali przebieg spotkania.

Kapitan Warty Jakub Kiełb starał się bronić swojego kolegi:

Ten błąd był pokłosiem tego, że staramy się wyprowadzić piłkę, a nie bezmyślnie ją wybijać. Raz na rundę taki błąd ma prawo się przydarzyć, nie jesteśmy perfekcyjni. Mieliśmy jeszcze ponad 80 minut, żeby wyrównać, a nawet wygrać ten mecz.

Spotkanie czołowych drużyn zaplecza ekstraklasy były niezłym widowiskiem, ale więcej dogodnych szans na zmianę wyniku mieli przyjezdni. Kontry w ich wykonaniu były bardzo groźne, a w doliczonym czasie gry trójka piłkarzy Stali zostawiła za plecami defensorów Warty. Andreja Prokic zachował się trochę egoistycznie, ale co najważniejsze, łatwo oszukał osamotnionego Lisa.

Mielczanie ostatnio grali w kratkę, ale po zwycięstwie przed tygodniem w Chojnicach (2:0) i wygranej nad Wartą wrócili do gry. Celem klubu jest awans do ekstraklasy, a Stal traci już tylko dwa "oczka" do prowadzących drużyn.

Reklama