Lech Wałęsa po raz kolejny w typowy dla siebie sposób zaatakował na Twitterze braci Kaczyńskich, Sławomira Cenckiewicza, Krzysztofa Wyszkowskiego i Andrzeja Gwiazdę. - On apeluje, żeby nie grzebać go za życia, ale on sam się grzebie. Wydaje się, że do niego nic nie dociera – komentuje zachowanie Wałęsy były działacz opozycji antykomunistycznej Krzysztof Wyszkowski.
W grudniu ub.r. były prezydent RP zapowiedział:
Jeśli żona Czesława Kiszczaka nie ujawni prawdy o tym jak powstały teczki i kto ją w nie w robił, to ja to ujawnię.
Zagroził też złożeniem zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Krzysztof Wyszkowski szybko rozprawił się z Wałęsą. Wystarczył jeden, krótki wpis
Chodzi o odnalezione w lutym 2016 r. – w wyniku przeszukania prokuratorów IPN w domu byłego szefa komunistycznego MSW Czesława Kiszczaka – teczki TW „Bolka”, którym miał być Lech Wałęsa. IPN, powołując się opinie biegłych stwierdził, że dokumenty te są autentyczne, czemu Wałęsa zaprzecza.
Dziś były prezydent przypomniał sobie o sprawie i postanowił podzielić się swoją teorią o powstaniu teczek. Przy okazji zaatakował wielu swoich oponentów.
Chcecie to wierzcie , chcecie nie.Moim zdaniem było tak:
— Lech Wałęsa (@PresidentWalesa) 17 stycznia 2018
Teczki Kiszczaka powstały na zlecenie Kaczyńskich wykonane pod patronatem Cenckiewicza,Wyszkowskiego, Gwiazdy.
Do tego celu wykorzystano materiały wcześniej przygotowane dobrze zawodowo przez SB pod patronatem Kiszczaka.
Pytam sie gdzie wtedy byliście?
— Lech Wałęsa (@PresidentWalesa) 17 stycznia 2018
Jest tam moze jakis Kaczynski albo Wyszkowski albo inni którzy dzis plujecie na mnie?
Pamiętajcie ze dziadek Cenckiewicza był w 1970 waznym oficerem UBP w Gdańsku.Gdzie byla wtedy odwaga?Rękoma robola pokonać komunistow a pozniej samemu po chwale? pic.twitter.com/45fdqOwk22
Na zarzuty Wałęsy na Twitterze odpowiedział historyk dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
Zawodowy kłamczuch! Dziad z UB od końca lat 50 był poza resortem. Służył jeszcze po 58 r. na etacie N, ale w 1970 był już dawno poza resortem. :) https://t.co/Vnw6wYBSwm
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) 17 stycznia 2018
„Rewelacje” skomentował również były działacz opozycji antykomunistycznej Krzysztof Wyszkowski.
To już jakiś absurd, komedia i tragedia. Smutne bardzo. Robi wrażenie kompletnego upadku
– powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl.
Przede wszystkim przykre są ciągłe odwoływania się do dziadka Sławomira Cenckiewicza. To jest przecież obrzydliwe. Sławomir Cenckiewicz nie znał tego dziadka, nie miał z nim nic wspólnego. Nie utrzymywał żadnej pomocy, wręcz przeciwnie. Wychował się w trudnych warunkach. Wszystko zawdzięcza sobie, własnej pracowitości. Więc sugerowanie, że to jakaś ubecka rodzina jest obrzydliwe
- powiedział.
Ale cóż, to jest cały Wałęsa, który od dawna popada w zupełne obrzydlistwa. Jeszcze za życia Anny Walentynowicz on zaczął nawoływać, żeby jej nie pomagać, choć żyła w bardzo trudnych warunkach. Brakowało jej na leki. Przecież ona mieszkała wysoko, o kulach musiała gramolić się do swojego pokoiku. Wałęsa domagał się, żeby jej nie pomagać, bo ona jego właśnie krytykuje. To było obrzydliwe, ale wydawało się, że jeszcze ma jakąś szansę powrotu do normalności. Ale to, co dziś się dzieje, to chyba ostatecznie pokazuje, ze ten człowiek się zakłamał, że tak powiem „na śmierć”. To znaczy, on apeluje żeby jego jeszcze nie grzebać za życia, ale on sam się grzebie. Przecież on przewala się grubą warstwą bez sensu tak szczelnie, że wydaje się, iż do niego nic nie dociera
- dodał Krzysztof Wyszkowski.