Nad Lechem Wałęsą zebrały się ciemne chmury. Jak informuje Radio ZET, śledczy z Instytutu Pamięci Narodowej sprawdzają, czy w licznych procesach sądowych w przeszłości były prezydent nie składał fałszywych zeznań, odżegnując się od współpracy z bezpieką.
Według informacji, do których dotarła stacja, prokuratorzy IPN sprawdzają akta procesowe, w których znalazły się zeznania Lecha Wałęsy. Śledczy chcą sprawdzić, czy były prezydent nie składał fałszywych zeznań, mówiąc, że nie podpisywał dokumentów zobowiązujących do współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL.
Od lutego 2016 r. prokuratura IPN W Białymstoku prowadziła śledztwo dotyczące podrobienia przez esbeków dokumentów w teczce TW "Bolka". Zostało ono wszczęte po pierwszych deklaracjach Wałęsy odnośnie dokumentów znalezionych w tzw. szafie Kiszczaka. W toku śledztwa poproszono o analizę grafologiczną dokumentów z teczki "Bolka". Instytut Sehna stwierdził w styczniu 2017 r. że podpisy na dokumentach zostały wykonane przez Lecha Wałęsę. Śledztwo w sprawie rzekomego podrobienia dokumentów zostało umorzone w czerwcu 2017 r.
- W toku śledztwa ustalono, że 53 dokumenty, w tym zobowiązanie do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, znajdujące się w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek", są autentyczne
- pisał IPN w decyzji o umorzeniu.
Pierwsze informacje o wszczęciu postępowania w sprawie fałszywych zeznań Lecha Wałęsy dotyczących teczki TW "Bolka" pojawiły się pod koniec sierpnia. Jak donosi Radio ZET, nie jest wykluczone, że Wałęsa usłyszy zarzuty za zeznania, które składał m.in. w procesach przeciwko Krzysztofowi Wyszkowskiemu.