Polska nie musi notyfikować w Komisji Europejskiej ustawy obniżającej ceny energii elektrycznej w kwestii pomocy publicznej, chyba że uzna sama, że taka notyfikacja jest potrzebna. Informują o tym źródła w Komisji Europejskiej. Kolejny raz rząd Polski miał rację. My od początku mówiliśmy, że ten ruch jest zgodny z przepisami Unii. Narracja totalnej opozycji upada - mówił poseł PiS Dominik Tarczyński w programie Katarzyny Gójskiej. Jak dodał, wypowiedź kierując do opozycji, "nie jesteśmy gorszymi Europejczykami niż wy". Ceny prądu nie wzrosną, a problem wziął się z błędnej polityki Ewy Kopacz i Donalda Tuska - przypomniał Tarczyński.
„Jeżeli Polska oceni, że nowa ustawa nie wiąże się z pomocą państwa, wówczas nie oczekujemy, że Polska zgłosi jakąkolwiek pomoc państwa do zatwierdzenia przez Komisję"
- mówi jedno ze źródeł w Komisji Europejskiej. Dodaje ono jednocześnie, że jeśli władze polskie uznają jednak, iż ustawa wiąże się z pomocą państwa, która musi zostać zgłoszona Komisji Europejskiej zgodnie z przepisami unijnymi, to muszą ją zgłosić. Informację tę potwierdził inny pragnący zachować anonimowość urzędnik Komisji.
Chodzi o nową ustawę obniżającą ceny energii elektrycznej w Polsce, która weszła w życie 1 stycznia. Obniża ona akcyzę na prąd, zmniejsza tzw. opłatę przejściową i ustala ceny energii na poziomie z 30 czerwca 2018 r. W czasie prac sejmowych posłowie opozycji wyrażali obawy o to, czy proponowane przez rząd rozwiązania, w szczególności rekompensaty dla spółek, nie okażą się niedozwoloną pomocą publiczną, którą zakwestionuje Komisja Europejska.
Zgodnie z nowymi przepisami akcyza na energię elektryczną zostaje zmniejszona z 20 do 5 zł za MWh, obniżona zostaje też o 95 proc. opłata przejściowa, płacona co miesiąc przez odbiorców energii elektrycznej w rachunkach. Opłaty przesyłowe i dystrybucyjne, płacone przez odbiorców, zostają zamrożone na poziomie z 31 grudnia 2018 r.
Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny ma zostać zasilony 80 proc. pieniędzy ze sprzedaży przez rząd w 2019 r. dodatkowych 55,8 mln uprawnień do emisji CO2. 1 mld z tego tytułu ma trafić do krajowego systemu zielonych inwestycji. Ma on dofinansowywać projekty nowych niskoemisyjnych źródeł energii, modernizację zmniejszającą jednostkowy wskaźnik emisyjności lub inwestycję w infrastrukturę dystrybucyjną.
Sprawa była komentowana w programie "7x24" Katarzyny Gójskiej m.in. przez Dominika Tarczyńskiego (Prawo i Sprawiedliwość), który wykazywał, że kolejny raz PiS miał rację, zaś "totalna opozycja straciła monopol na europejskość, który chcieli wprowadzić".
Kolejny raz rząd Polski miał rację. My od początku mówiliśmy, że ten ruch jest zgodny z przepisami Unii. Narracja totalnej opozycji upada
- mówił. Jak dodał, wypowiedź kierując do opozycji, "nie jesteśmy gorszymi Europejczykami niż wy".
Ceny prądu nie wzrosną, a problem wziął się z błędnej polityki Ewy Kopacz i Donalda Tuska
- przypomniał Tarczyński.
Marcin Święcicki (Platforma Obywatelska) wykazywał natomiast, iż "ustawa nie była notyfikowana, a sprawa nie jest do końca wyjaśniona", jednak "nie zależy nam na konfliktach z UE".
Na razie blisko 80 proc. odbiorców muszą w tym czasie płacić wyższe taryfy. Jeśli nie zapłacimy za to jako użytkownicy, zapłacimy jako podatnicy
- mówił.
Tadeusz Cymański (Solidarna Polska) przypomniał, że "walka polityczna już do tego doprowadza, że nie potrafimy wznieść się ponad to, aby dbać o interes Polski".
Cena energii rośnie, ale nie rosną rachunki. Akcyza, opłata, oszczędności i rekompensaty, które damy firmom. Możemy bronić interesu Polski
- podkreślił.
Natomiast Piotr Apel (Kukiz'15) wykazywał, że "powinniśmy obniżać podatek, to by było najskuteczniejsze", a wtórował mu Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna) mówiąc, iż "obniżenie akcyzy i vat-u powinny załatwić problem".