Polska i Węgry odrzucają polityczne porozumienie między negocjatorami Parlamentu Europejskiego i niemiecką prezydencją w sprawie mechanizmu warunkowości w budżecie Unii Europejskiej. Dlaczego? Czym jest wspomniana "praworządność"? I w końcu - czy Polska kolejny raz może stać się celem ataków? Rozmawiamy o tym z wiceministrem spraw zagranicznych Pawłem Jabłońskim.
Niezalezna.pl: Polska i Węgry nie zgadzają się na tzw. mechanizm warunkowości w unijnym budżecie. Dlaczego ze strony Polski nie ma na to zgody?
Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych: Nie ma zgody dlatego, że ten mechanizm wprowadzałby arbitralność, dawałby Komisji Europejskiej władzę w zasadzie nieograniczoną i to władzę, która nie wynika z traktatów. Byłoby to złamanie traktatów unijnych. Naruszałoby to nasze prawa - mamy prawa gwarantowane w traktatach i będziemy ich bronić.
Przez wszystkie przypadki odmienia się słowo "praworządność", ale czym w zasadzie ona jest? Opozycja w Polsce mówi, że to "przestrzeganie prawa", natomiast często te pojęcie odnosi się do kwestii światopoglądowych. Czy da się jednoznacznie zdefiniować "praworządność" w rozumieniu unijnym?
- Na tym polega problem, że to rozporządzenie przewiduje mechanizm bardzo abstrakcyjny. Tam jest wskazane, że każda sytuacja, którą Komisja Europejska uzna w sobie tylko wiadomy sposób nawet nie za realne zagrożenie, ale ryzyko, że będzie w przyszłości kiedyś jakieś nieokreślone zagrożenie, że to jest przesłanka do tego żeby odbierać pieniądze. To absolutny brak jakiejkolwiek pewności prawa i w zasadzie samo w sobie to rozporządzenie narusza praworządność unijną. To jest objawem hipokryzji, bo pod pretekstem obrony praworządności łamie się unijne prawo, unijne traktaty.
Czy uda się w kwestii budżetu dojść do porozumienia? Zwycięży zdrowy rozsądek?
- Mam taką nadzieję, bo Unia Europejska potrafi czasem zachowywać się w sposób rozsądny i takie kompromisy osiągać. Natomiast bywa z tym różnie. Dziś na pewno Polska i Węgry skorzystały z tego prawa wstrzymania dalszej procedury. Dziś widać jednoznacznie, że nie ma zgody na takie rozwiązanie, nie ma jednomyślności.
Dzisiejsza decyzja Polski i Węgier na pewno wzbudzi wielką dyskusję na unijnych salonach. Nie obawia się Pan ataków na Polskę?
- Jestem przekonany, że będziemy atakowani, bo jesteśmy mocno atakowani od miesięcy, a nawet lat. Nauczyliśmy się żyć z tymi atakami, bo wynikają one z faktu, że Polska i Węgry przestały się zgadzać na pewne rzeczy, które są niekorzystne. Można prowadzić politykę w taki sposób, że akceptujemy absolutnie wszystko, co proponuje Komisja Europejska i taka polityka była prowadzona do roku 2015, natomiast w sytuacji, w której my uznajemy, że coś jest sprzeczne z naszymi interesami, to powinniśmy mieć odwagę się temu sprzeciwić. Tak się w tej chwili dzieje. Ataki są rzeczą normalną, trzeba z nimi nauczyć się żyć, bo każde państwo, które broni swoich interesów będzie atakowane.