Wszystkie państwa w Unii Europejskiej są równe, nie ma lepszych Niemców i gorszych Węgrów – powiedział w rozmowie z Katarzyną Gójską na antenie radiowej Jedynki Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych. W ten sposób odniósł się do słów wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley o głodzeniu finansowym państw.
Niemiecka eurodeputowana Katarina Barley wezwała na antenie radia Deutschlandfunk do większej presji na Węgry i Polskę w celu "utrzymania praworządności". Stwierdziła nawet, że takie państwa... "musiałyby umrzeć z głodu finansowego".
Przydacz podkreślił, że w jakimkolwiek kontekście te słowa by nie padły i wobec jakiegokolwiek państwa, słowa o zagłodzeniu państwa członkowskiego przez instytucje europejskie na pewno nie budują zaufania do tychże instytucji.
W moim przekonaniu, wszyscy w 2004 roku jak wchodziliśmy do Unii, to z przekonaniem, że będzie to miejsce wolności i rozwoju, a tutaj okazuje się, że są pewni politycy, którzy chcieliby, aby to była instytucja opresyjna. My już byliśmy w różnego rodzaju konstelacjach opresyjnych i nie tego typu współpracy z UE sobie życzymy
– mówił.
Przyznał, że wypowiedź wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego wywołała wielkie oburzenie. Węgrzy zapowiadają wniosek o odwołanie Barley. Również i polscy europarlamentarzyści mówili o różnego rodzaju krokach.
„Proszę pamiętać, że to jednak jest wiceprzewodnicząca PE i tutaj główne pole do popisu jest dla członków Parlamentu Europejskiego. Nas ta wypowiedź oczywiście oburza, będziemy rozmawiać z europarlamentarzystami. Myślę, że dla dobra samego PE, pani wiceprzewodnicząca powinna w pierwszej kolejności przeprosić za te słowa, a jeśli do takich przeprosin by nie doszło, to trzeba będzie zastanowić się nad konsekwencjami dla nie tylko dobra Polski, czy państw Europy Środkowej, ale dla samej Unii Europejskiej, bo tego typu słowa nie budują zaufania” – powiedział.
Wiceminister ocenił, że jeśli słowa Barley były lapsusem językowym, czy była jakaś niedokładność w tłumaczeniu, to „cóż stałoby na przeszkodzie, by po jakimś czasie - widząc całą dyskusję - powiedzieć przepraszam, nie to chciałam powiedzieć, zostałam źle zrozumiana". Stwierdził, że nie przyniosło by to ujmy nikomu.
Jeśli do takich przeprosin nie dochodzi, wskazuje to na to, że była to celowa wypowiedź właśnie takim językiem ostrym, po prostu pokazuje to pewnego rodzaju butę, zarozumiałość i chęć pouczania innych państw w ramach Unii Europejskiej. A przypomnijmy, że wszystkie państwa w Unii Europejskiej są równe, nie ma lepszych Niemców, a gorszych Węgrów. To jest fundament na którym powinna być budowana współpraca europejska – równość państw
– zaznaczył Przydacz.