Pamiętajmy, że w tym pojęciu ukryte jest de facto pytanie o sens istnienia państwa. Po co istnieje niepodległa i suwerenna Polska? Odpowiedź jest prosta i oczywista – własne, niepodległe i suwerenne państwo stwarza Polakom najlepsze warunki do życia. W przeszłości odmawiano nam takiego państwa. Odmawiano nam bezpieczeństwa, prawa do własnej kultury, do edukacji, do języka – bywało, że staliśmy przed groźbą zagłady całej naszej narodowej wspólnoty. Niejednokrotnie w przeszłości odmawiano nam prawa do samodzielnego decydowania o własnym losie. Nasze doświadczenie sprawia, że polska racja stanu to nieprzerwana troska o zapewnienie Polakom możliwie najlepszych warunków do rozwoju. Dodam też, że w demokracji to wyniki wyborów decydują, któremu z obozów politycznych powierza się wykonywanie polskiej racji stanu. Dziś jest to Prawo i Sprawiedliwość.
- Żyjemy w bardzo niepewnym świecie. Naszą sytuację można porównać do żeglowania po wzburzonym morzu. To może jeszcze nie sztorm ani szkwał, ale wiatr łamie wokół nas maszty. Grozi nam dryf. Możemy weń wpaść ze względu zarówno na zbyt wysoką falę, czyli warunki zewnętrzne, jak i na własne zaniechania, lenistwo lub też bezrefleksyjne przyjmowanie rozwiązań suflowanych nam z zewnątrz. Musimy działać.
- Wyznaję prostą zasadę: politykę zagraniczną tego czy innego kraju powinniśmy oceniać przez pryzmat polskich interesów. Powiem Panu, jakie Niemcy leżą w naszym interesie. To będą Niemcy silne gospodarczo, bo od stanu niemieckiej gospodarki w dużej mierze zależy także nasza gospodarka. To będą także Niemcy silne militarnie, bo potrzebujemy silnych sojuszników w NATO. Wreszcie – to będą Niemcy zdecydowanie bardziej solidarne z innymi członkami UE, szczególnie jeśli chodzi o politykę energetyczną. Ale dyskusja o tym, czy Niemcy powinny być liderem w Unii, czy też nie, jest moim zdaniem jałowa. Niemcy są najbogatszym, najpotężniejszym i najbardziej wpływowym państwem Europy. Prawdopodobnie przez najbliższych kilka dekad to się nie zmieni. Kropka.
To jest pytanie, które należałoby skierować do Rosjan. Ostatecznie to oni zadecydują o kształcie swoich relacji z Europą. Czy chcą być Europejczykami, czy nie? To od nich zależy, które wartości uznają za nadrzędne w swej polityce. Na autorytaryzm i agresję wobec sąsiadów w Europie nie ma i nie będzie miejsca. Tak naprawdę Putin stoi przed wyborem, a wraz z nim cała Rosja. Czy wrócić do normalnych relacji z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi, być partnerem Zachodu i wspólnie rozwiązywać najpoważniejsze problemy współczesnego świata? Czy też narażać się na nienawiść Ukraińców i ostracyzm z powodu agresji i łamania prawa międzynarodowego? Powtarzam od początku mojej prezydentury: przestrzeganie prawa międzynarodowego, a więc wyrzeczenie się gwałcenia integralności terytorialnej Ukrainy przez Rosję, jest pierwszym i podstawowym warunkiem normalizacji stosunków z tym krajem. Czy prezydenta Putina stać na to, by odejść od zimnowojennej retoryki? Czy stać go na rezygnację z neoimperialnych ambicji? W tej chwili nic na to nie wskazuje. Jednak w dyplomacji wszystko jest możliwe. Rosja jest i pozostanie naszym sąsiadem. To szczególnie nam powinno zależeć na tym, by była dla Zachodu obliczalnym, godnym zaufania partnerem, nie zaś geopolitycznym rywalem.