Na szczęście my, oraz większość sojuszników, jesteśmy silniejsi w czynach niż słowach, nie wszyscy, bo niektórzy scholzują. Ale na pewno jest tak, że my bardzo dużo pomagamy. Nikt by się nie spodziewał jeszcze chwilę temu Himarsów, czy Patriotów na terytorium Ukrainy, a dzisiaj to jest perspektywa bardzo oczywista– powiedział w rozmowie z Michałem Rachoniem w #Jedziemy Marcin Ociepa.
Prezydent Stanów Zjednoczonych pytany w Białym Domu powiedział, że Stany Zjednoczone samolotów F16 na Ukrainę nie wyślą. Jednocześnie na przestrzeni ostatniego pół roku była seria wypowiedzi wysokich przedstawicieli amerykańskiego rządu oraz amerykańskich Sił Zbrojnych, że jest otwarta dyskusja dotycząca przyszłości ukraińskiego lotnictwa. W tym kontekście mówiono o samolotach F-16 oraz o jeszcze kilku innych samolotach, które wycofywane są z użytku w Stanach. Amerykanie mówili jasno wówczas, że nie mają nic przeciwko temu, żeby sojusznicy przekazywali tego rodzaju sprzęt.
Michał Rachoń pytał swojego gościa, co to oznacza dla polskiej perspektywy wsparcia dla Ukrainy.
Po pierwsze temat jest bardzo złożony, co to oznacza, że sojusznicy mogą przekazywać sprzęt, oczywiście poszanowanie suwerenności państw członkowskich, które mogą oczywiście wspierać w relacjach dwustronnych Ukrainy - z czego także korzystała Polska. To Stany Zjednoczone są najsilniejszym sojusznikiem NATO i bez tego wsparcia na pierwszym miejscu politycznego, ale także wojskowego, trudno by było innym sojusznikom po prostu pomagać Ukrainie w takiej skali, jaka dzisiaj ta pomoc jest udzielana
– mówił Marcin Ociepa, sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.
Mówił, że kwestia wsparcia dla Ukrainy dzieli się na taką doraźną, taktyczną, związaną z tym, co jest możliwe do realizacji, za miesiąc, dwa czy trzy miesiące.
Tu jest problem z dostarczaniem bardzo zaawansowanego sprzętu, ponieważ to nie sprzęt jest problem, tylko ludzie, którzy go obsługują, a mówiąc wprost: szkolenia, cała infrastruktura związana z utrzymaniem, serwisowaniem czy naprawą takiego sprzętu. Ale jest też perspektywa długoterminowa – można przewidzieć, że jakieś systemu uzbrojenia będą potrzebne na Ukrainie dalej niż za jeden kwartał, wówczas możemy rozmawiać o innych systemach – dodał.
Ocenił, że nie chce się odnosić konkretnie do samolotów F-16, dlatego że pojawia się kolejny aspekt, który komplikuje tę dyskusję, aspekt wojny informacyjnej.
Na szczęście my, oraz większość sojuszników, jesteśmy silniejsi w czynach niż słowach, nie wszyscy, bo niektórzy scholzują. Ale na pewno jest tak, że my bardzo dużo pomagamy. Nikt by się nie spodziewał jeszcze chwilę temu Himarsów, czy Patriotów na terytorium Ukrainy, a dzisiaj to jest perspektywa bardzo oczywista
– mówił wiceminister.
Redaktor zwrócił uwagę, że nie byłoby deklaracji amerykańskiej o wysłaniu amerykańskich czołgów na Ukrainę, gdyby wcześniej Niemcy nie zostali przymuszeni przez sojuszników w Europie, w czym również Stany Zjednoczone, do wyrażenia zgody na wysłanie niemieckich Leopardów.
W kwestii myśliwców proces może się powtórzyć. Olaf Scholz tak jak rozpoczął dyskusję o czołgach Leopard, tak może i prowadzić temat samolotów.
To bardzo ciekawe studium przypadku Niemiec, jak zmieniała się ich retoryka i w ogóle cała mentalność podejścia do tej wojny. Pamiętajmy, że zaczynali od tego, że „w ogóle nie będziemy udzielać pomocy”, później pojawiły się hełmy i szpital polowy, a dzisiaj są już Patrioty, więc skala tej zmiany mentalnej jest po prostu olbrzymia. Oczywiście, że wszyscy przechodzą dużą zmianę mentalną i że presja polityczna, którą także wywiera polski rząd, państwo polskie swoim przykładem własnym, ale też aktywnością dyplomatyczną sprawia, że nasi sojusznicy także zmieniają zdanie. Rzeczy, która się wydawały dwa miesiące temu niemożliwe, nagle stają się realne. Klasycznym przykładem są przecież Patrioty
– powiedział przypominając, że prezes Jarosław Kaczyński premier Mariusz Błaszczak zaproponowali, żeby Patrioty pojawiły się na Ukrainie. Co się wydarzyło miesiąc później? I Amerykanie i Niemcy deklarują, że są gotowi wysłać Patrioty na Ukrainę.
„Więc jednym słowem, to jest bardzo istotne, żebyśmy też mieli więcej wiary w siłę i autorytet państwa polskiego” – podkreślił.