Ostatnie zachowania na ulicach w czasie demonstracji pokazują nieodpowiedzialne szafowanie ludzkim zdrowiem i życiem. Uczestnicy demonstracji narażają siebie, policjantów, swoje rodziny na niebezpieczeństwo zakażenia, a niekiedy i śmierć - powiedział dziś wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
- W okresie epidemii takich zgromadzeń nie powinno się organizować - podkreślił.
Wiceszef resortu zdrowia na antenie TVP Info powiedział, że nie trzeba być ekspertem czy epidemiologiem, żeby wiedzieć, że bliskość człowieka przy człowieku, głowy przy głowie oraz głośne okrzyki w czasie demonstracji to idealne środowisko do rozprzestrzeniania się koronawirusa.
- Nie tylko na osoby, które uczestniczą w tych zgromadzeniach, ale także na osoby, do których ci uczestniczący po manifestacjach wracają do domu – są to najczęściej ich rodzice, dziadkowie, czyli osoby starsze, bardzo podatne na infekcje koronawirusem
- zwrócił uwagę wiceminister. - Niestety dla tych osób infekcja czasem kończy się dość ciężkim przebiegiem choroby, pobytem w szpitalu, a czasem może skończyć się i śmiercią - dodał.
Ocenił, że ostatnie zachowania na ulicach w czasie demonstracji pokazują, że "jest to zupełnie nieodpowiedzialne szafowanie ludzkim zdrowiem i życiem". - Mamy na to już dowody - podkreślił wiceminister Kraska, wskazując na skutki poprzednich demonstracji, które ujawniły się w postaci wzrostu zakażeń.
- Same zakażenia nic nam jeszcze nie mówią. Te osoby mogły trafić do szpitala, mogły umrzeć
- stwierdził wiceszef resortu zdrowia.
Podkreślił, że "demonstranci narażają nie tylko siebie, ale także policjantów, którzy pilnują porządku". - Jest to bardzo nieodpowiedzialna postawa, która owocuje takimi efektami, że pandemia nie wygasa. Widzimy, że osiągnęliśmy pewną stabilizację, ale niestety na bardzo wysokim poziomie - powiedział Kraska. Dodał, że ostatnia demonstracja 13 grudnia wybudziła w nim duże zaniepokojenie.
- Nie zdajemy sobie sprawy, jaki efekt końcowy tego naszego nieodpowiedzialnego zachowania może być - ocenił wiceszef resortu zdrowia. W jego ocenie "zachowania demonstrantów należy piętnować".
Kraska przyznał jednocześnie, że wprowadzone obostrzenia są dla ogółu obywateli niewygodne, ale przynoszą efekt.
- Polacy stosują się do tego, mimo, że czasem utyskują, że nie mogą pojechać w region turystyczny, że nie mogą pojechać na narty. To jest uciążliwość, ale to jest jedyna metoda, aby łańcuch epidemiologiczny przerwać
- powiedział.
Zwrócił uwagę, że "demonstracje w innych krajach powodowały wzrost zakażeń". - Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. U nas tak samo, po demonstracjach pojawiły się wzrost zakażeń - zauważył Kraska.
- Wielokrotnie apelowałem o to, żeby w czasie epidemii powstrzymać się przed takim zachowaniem. Są inne formy protestów, jak chociażby w mediach społecznościowych
- powiedział.
Oświadczył, że nie jest zwolennikiem, żeby zabraniać Polakom wyrażania swoich poglądów politycznych czy etycznych. - Nie jest to jednak ten czas, kiedy możemy na polskich ulicach narażać siebie, policjantów, swoje rodziny na niebezpieczeństwo zakażenia i śmierci - podkreślił Kraska.
Pytany o możliwość transmisji koronawirusa wskutek demonstracji, wiceszef resortu zdrowia zwrócił uwagę, że co prawda większość demonstrantów to ludzie dość młodzi, którzy przechodzą zakażenie w sposób bezobjawowy, ale mogą zarazić wiele osób.
Pytany, czy używanie maseczek i zachowywanie dystansu na świeżym powietrzu w czasie manifestacji zabezpieczają przed zakażeniem, Kraska wyjaśnił, że "w czasie okrzyków różnej treści szybko wydobywa się powietrze, a z nim także wirus. Wówczas o infekcję jest zdecydowanie łatwiej niż w przypadku zwykłych interakcji, kiedy ludzie przemieszczają się, zachowując dystans - powiedział. - Maseczka może uśpić nasze poczucie bezpieczeństwa - dodał.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że demonstranci przeważnie nie używają maseczek profesjonalnych, z których korzysta personel medyczny, lecz jedynie zwykłe maseczki higieniczne.
Powiedział też, że uczestnictwo w marszach i zgromadzenia w czasie pandemii jest nielegalne.
- Póki nie pojawi się szczepionka, póki nie uzyskamy odporności populacyjnej, do takich demonstracji nie powinno dochodzić, bo rodzi to wielkie niebezpieczeństwo dla uczestników i dla ich rodzin
- powiedział Kraska.