Odroczone czy odwołane? Zanim polski rząd zainwestuje w budowę nowych elektrowni jądrowych, Warszawa inwestuje miliardy w nowe linie energetyczne i obiekty do magazynowania energii elektrycznej - czytamy na portalu niemieckiego dziennika Die Tageszeitung. Autorka alarmuje przed inwestowaniem w "nieopłacalną" energetykę jądrową oraz snuje wizje potrzeby większego zaangażowania Polski w zieloną energię.
„Polska planuje gigantyczne inwestycje w sektorze energetycznym” - brzmi tytuł artykułu korespondentki zagranicznej Gabriele Lesser.
Na początku dowiadujemy się, że ambitna modernizacja infrastruktury energetycznej możliwa jest zmianie rządu, która „uwolniła zablokowane wcześniej środki z Funduszu Odbudowy”.
„Narodowi populiści z partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), którzy wcześniej przez osiem lat rządzili krajem, zreorganizowali polski system prawny na swoją korzyść. Wielokrotnie określali prawo UE jako „niekonstytucyjne” i często ignorowali orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Ostatecznie Bruksela straciła cierpliwość i UE wstrzymała szeroki dopływ pieniędzy do Polski”
- wprost pisze Lesser.
Autorka przyznaje, że Tusk „odziedziczył po rządzie PiS pewne inwestycje, których nie da się już cofnąć”. Wymienia dwie: „prócz dużego lotniska między Warszawą a Łodzią, obejmuje to także wejście w energetykę jądrową”.
O budowie pierwszej elektrowni jądrowej w Choczewie czytamy:
„inwestor Polskie Elektrownie Jądrowe (PEJ) otrzymał zgodę na dofinansowanie ze środków publicznych w wysokości równowartości 14,5 mld euro. Stanowi to jednak zaledwie nieco mniej niż jedną trzecią wymaganej kwoty inwestycji, szacowanej na 47 miliardów euro”.
Mimo zawartych umów PEJ z amerykańskim wykonawcą, TAZ pisze, że „konsorcjum Westinghouse, które ma dostarczyć reaktor AP1000 i zbudować go wspólnie z amerykańską firmą Bechtel, nigdy nie przejawiało realnego zainteresowania tym projektem”.
To jeszcze nie wszystko. Lessser zastanawia się, że „być może prywatna ekspansja systemów fotowoltaicznych oraz planowane farmy wiatrowe na morzu sprawią, że kosztowna budowa elektrowni jądrowych stanie się wówczas zbędna”.
„Żaden polityk rządowy nie przyznaje się do tego otwarcie, ale za kilka lat stanie się jaśniejsze, jak kosztowna będzie energia jądrowa w porównaniu do zielonej energii z wiatru i słońca”
- czytamy.