Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Tusk obiecuje dwa lata nieustających awantur z prezydentem. Ma być powtórka wojny z Lechem Kaczyńskim

Donald Tusk popełnił największy błąd w obecnej kampanii wyborczej. Czarno na białym wyłożył, co czekałoby Polaków, gdyby wygrał: dwa lata nieustannych awantur z prezydentem Andrzejem Dudą. Zapewne nie tylko w Polsce, ale i na arenie międzynarodowej. I w przeciwieństwie do innych obietnic, w tej sprawie Tusk jest niezwykle wiarygodny. Wszczynane przez niego wojny o samolot z prezydentem Lechem Kaczyńskim czy publiczne podważanie jego mandatu w czasie międzynarodowych konferencji wystawiały Polskę na pośmiewisko. Chcecie powtórki? - pyta Piotr Lisiewicz w "Gazecie Polskiej".

Donald Tusk
Donald Tusk
Filip Błażejowski/Gazeta Polska

Po wypowiedzi Tuska o prezydencie Andrzeju Dudzie większość komentatorów niesłusznie skupiła się na chamowatym stylu szefa PO, gdy mówił: „Niektórym się wydaje, że prezydent Duda będzie wielkim problemem dla tych, którzy wygrają i będą chcieli utworzyć rząd… Zobaczycie, jak panu prezydentowi rura zmięknie, kiedy się okaże, że jego patron i jego partia są w opozycji, są słabi, są rozliczani”.

Fakt, że Tusk jest chamowaty, odkryciem nie jest, dawał tego dowody dziesiątki razy. Znacznie ciekawsza była jego czytelna zapowiedź: jeśli wygramy, czekają was do roku 2025 dwa lata nieustannych awantur z prezydentem, powtórka z lat 2007–2010, gdy premier Tusk atakował prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A wydaje się, że o tamtych awanturach Tuskowi opłacałoby się milczeć we własnym interesie…

„Powiem brutalnie: nie potrzebuję w Brukseli pana prezydenta”

„Tupolew to obecnie najszybsza maszyna polskich VIP-ów. Drugiego Tu-154 nie ma w kraju, bo przechodzi remont generalny w rosyjskiej Samarze i jest rozebrana do rosołu. Rosyjscy mechanicy sprawdzają w niej każdą część i instalację. Prace potrwają pół roku” – pisała 22 maja 2009 roku Izabela Leszczyńska na portalu Dziennik.pl.

Od początku Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego starała się tonować spory o samolot, zapewniając, że nie przypisuje Tuskowi złych intencji. Gdy 3 grudnia 2007 roku radio RMF informowało: „Tusk zabrał samolot, prezydent musiał czekać”, prezydencki minister Michał Kamiński (tak, ten sam), zapewniał, że kancelaria głowy państwa nie odbiera tego jako celowego afrontu. „Opóźniony lot nie pogorszy stosunków Lecha Kaczyńskiego z premierem Pan prezydent dobrze wie, że rejsowych samolotów między Gdańskiem a Katowicami nie ma, więc nie odbierał tego jako złośliwość. To są kwestie techniczne i proszę mi wierzyć – o takie sprawy nie będziemy się kłócić” – zapewniał Michał Kamiński. Jak się potem okazało, intencje premiera Tuska były zupełnie inne.

14 października 2008 roku „Rzeczpospolita” pisała:

„Premier nie chce widzieć prezydenta w Brukseli i odmawia mu prawa do skorzystania z wojskowego samolotu. Lech Kaczyński na unijny szczyt poleci czarterem, a akredytację otrzymał od prezydencji francuskiej. Czy dojdzie do gigantycznego skandalu?”.

Jak relacjonowała, Tusk zjadł kolację z szefem Komisji Europejskiej José Manuelem Barroso. Po tym spotkaniu wygłosił oświadczenie, które nie pozostawiło złudzeń, co do jego intencji: „Powiem brutalnie: nie potrzebuję w Brukseli pana prezydenta, na tym polega problem”.

Arabski: „Lech Kaczyński lata do Brukseli prywatnie”

Niecałe cztery godziny wcześniej do Kancelarii Prezydenta wpłynęło pismo Tomasza Arabskiego, szefa KPRM, które nieco inaczej naświetlało sprawę. Arabski poinformował, że lot prezydenta wojskowym samolotem jest niemożliwy „z uwagi na pozostawanie do operacyjnego wykorzystania w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego jednego samolotu TU-154 M oraz konieczność zapewnienia transportu dla delegacji RP”. Michał Kamiński odpowiadał: „Nikt się z takim barbarzyństwem wcześniej nie spotkał”. Zaraz po otrzymaniu pisma od Arabskiego prezydenccy urzędnicy zajęli się sprawą wyczarterowania samolotu dla prezydenta. 

Jak pisała „Rz”, w czasie jeszcze wcześniejszego spotkania, prezydent i premier  poróżnili się w sprawie nominacji Lecha Wałęsy do… unijnej rady mędrców. Arabski twierdził wówczas, że prezydent Lech Kaczyński leci do Brukseli… prywatnie:

„Nie ingerujemy w plany podróży prezydenta, ani prywatne, ani służbowe. Ale w oficjalnej delegacji do Brukseli są premier, minister finansów i minister spraw zagranicznych. Wniosek prezydenta o samolot dotyczył zatem celów prywatnych”.

Kategorycznie zaprzeczał temu prezydencki minister Mariusz Handzlik, który wskazywał na listę planowanych spotkań polskiego prezydenta: „Lech Kaczyński jest oczekiwany. Chcą się z nim spotkać Nicolas Sarkozy, prezydent Litwy i premier Czech”. A akredytację, umożliwiającą wstęp na obrady szczytu, Lech Kaczyński otrzymał od francuskiej prezydencji.

Uniemożliwić Lechowi Kaczyńskiemu obronę Gruzji

Podobne sytuacje pojawiały się wielokrotnie. Tej metody rząd Tuska użył, by uniemożliwić prezydentowi przeszkodzenie Putinowi w napaści na Gruzję. Przypomnijmy, że Lech Kaczyński wygłosił w Tbilisi historyczne przemówienie.

Jak mówił Adam Bielan w serialu „Reset”, przed wylotem do Gruzji minister Arabski również odmówił podstawienia samolotu. W tej sytuacji prezydenccy urzędnicy zwrócili się pomoc do Amerykanów. Prezydent George Bush zaoferował Lechowi Kaczyńskiemu Air Force Two. I wtedy tupolew błyskawicznie okazał się dostępny.

Obronę Gruzji przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego politycy PO torpedowali wielokrotnie. Gdy doszło do ostrzelania kolumny samochodów z prezydentami Kaczyńskim i Saakaszwilim, Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski kpił:

„Jeśli to był zamach, to powiedziałbym: jaka wizyta, taki zamach. No, bo nie trafić z 30 metrów w samochód, to trzeba ślepego snajpera”.

Gdy prezydent Lech Kaczyński wykrył nielojalność i torpedowanie przez ministra Radosława Sikorskiego jego polityki w sprawie tarczy antyrakietowej, Sikorski powiedział w obecności minister Anny Fotygi: „Można być prezydentem, ale można być też chamem”.

Palikot: „Uzgadniałem ataki na Lecha Kaczyńskiego z Tuskiem”

Dziś wielu już tego nie pamięta, ale miesiące poprzedzające 10 kwietnia 2010 roku były czasem, w którym media nieporównywalnie mocniej atakowały prezydenta Lecha Kaczyńskiego, niż jego brata. To prezydent był bowiem zawalidrogą, przeszkodą w realizacji rosyjsko-niemieckich interesów. Jak pokazali autorzy serialu „Reset”, członkowie rządu dogadywali się w sprawie wizyty w Smoleńsku z Rosjanami, ukrywając to przed Lechem Kaczyńskim.

Wcześniej materiał–kuriozum ukazał się w „Faktach” TVN w dniu jednego z głównych narodowych świąt, które z racji na zainteresowanie prezydenta polityką historyczną były dla niego wydarzeniami szczególnymi. I oto prowadzący „Fakty” Kamil Durczok nazwał zachowanie prezydenta wpadką, a następnie pokazał serię innych rzekomych wpadek Lecha Kaczyńskiego. W dniu narodowego święta!

Na ile ataki na Lecha Kaczyńskiego były zorganizowaną akcją, za którą stał Tusk? Bardzo przydatna do ustalenia jak było, jest tu wypowiedź Janusza Palikota dla „Super Expressu” już po śmierci prezydenta, 21 września 2011 roku. Tabloid relacjonował to następująco: „Janusz Palikot podłączony do WYKRYWACZA KŁAMSTW: Ustalałem z TUSKIEM ATAKI na KACZYŃSKIEGO”. Dziennikarz tabloidu Jarosław Sulikowski pisał o Palikocie:

„Dowiedzieliśmy, że konsultował swoje ataki na Lecha Kaczyńskiego z premierem Tuskiem i że po wyborach ma zamiar wejść do koalicji z PO”.

Wyzywanie od alkoholika też konsultował?

Palikot słynął wówczas z najbardziej chamskich ataków na Lecha Kaczyńskiego. Gdy Radio Zet ogłosiło, że Kancelaria Prezydenta kupiła za 3 tys. zł kilkaset małych buteleczek alkoholi dla celów reprezentacyjnych, Palikot uznał to za dowód alkoholizmu prezydenta. Wszystkie główne media ochoczo relacjonowały jego kuriozalne wypowiedzi: „Albo pan prezydent Kaczyński, zwierzchnik sił zbrojnych, zrezygnuje z pełnionego urzędu i rozpocznie odwyk, leczenie z tej bardzo trudnej choroby, jaką jest alkoholizm, albo przedstawi w ciągu kilku najbliższych dni wiarygodne świadectwo, że nie jest alkoholikiem”. Palikot dodał, że jeśli tak się nie stanie do środy, to tego dnia zwróci się do marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego z pytaniem czy ma wystarczająca wiedzę na temat tego, czy pan prezydent Lech Kaczyński jest zdolny do wykonywania funkcji zwierzchnika sil zbrojnych w Polsce, czy nie. A gdyby się okazało, że w tej sprawie „będą wątpliwości”, to lubelski poseł oczekuje od marszałka Komorowskiego „podjęcia niezbędnych konstytucyjnych kroków związanych z zagwarantowaniem Polsce, iż my prowadząc wojny w Afganistanie i innych miejscach świata możemy być pewni, że zwierzchnik sił zbrojnych nie jest człowiekiem uzależnionym od alkoholu”.

Innym razem insynuował: „Czy ucieczki do Juraty i czerwone wino to nie środki terapeutyczne, stosowane przezeń w reakcji na problemy w relacjach rodzinnych z bratem i matką?”. Palikot twierdził też, że działający w opozycji bracia Kaczyńscy „byli głęboko związani z PRL-em” i stąd wziął się ich… radykalizm w zwalczaniu pozostałości dawnego sytemu. „Oni sobie sami nie potrafili poradzić z tym PRL-em i z tym komunizmem wewnątrz swojej rodziny i siebie samych” – twierdził.

 



Źródło: Gazeta Polska

Piotr Lisiewicz