Przed ponownym kandydowaniem do parlamentu Stanisława Gawłowskiego nie powstrzymało nawet to, że odbył trzymiesięczny areszt w związku z pięcioma zarzutami, w tym trzema korupcyjnymi. Dziś tłumaczył, czemu mimo wszystko chce pozostać w polityce. Podkreślił, że… nie ma powodu do wstydu. - Jestem dumny z tego, co przez swoje lata robiłem – powiedział dziś w Koszalinie Gawłowski, oficjalnie ogłaszając swój start w wyborach do Senatu.
Dziś podczas konferencji prasowej w Koszalinie Stanisław Gawłowski poinformował oficjalnie, że startuje do Senatu z okręgu nr 100.
- Ostateczną decyzję w tej sprawie podjąłem niespełna dwa tygodnie temu namawiany przez bardzo, bardzo dużą grupę znajomych, przyjaciół, ludzi, którzy gdzieś spotykani na ulicy, mówili, nie możesz odpuścić, musisz walczyć, nie możesz powiedzieć, że pisowska prokuratura, prokuratura Ziobry czy wprost Ziobro jako prokurator będzie decydował o kształcie, układzie list. Będzie decydował o tym, kto w Polsce ma prawo kandydować w wyborach do parlamentu
– powiedział Gawłowski.
Zaznaczył, że ta decyzja „jest nadzwyczaj trudna”. - Mam w pełni świadomość, że przez następne ileś tygodni te ataki PiS-u będą na mnie tylko i wyłącznie potęgowane. Na mnie i na moją rodzinę – uskarżał się poseł PO mijającej kadencji i były sekretarz generalny Platformy.
Podkreślił, że nie chce by ten atak prowadzony na niego w jakikolwiek sposób obciążał jego przyjaciół z KO, z szeroko rozumianej opozycji, dlatego o mandat senatora ubiegać się będzie z własnego komitetu wyborczego „Demokracja Obywatelska”.
Powiedział, że nie odcina się od KO, ani ta nie odcina się od niego. - Jestem cały czas członkiem Platformy Obywatelskiej, (...) jestem członkiem klubu parlamentarnego PO, w Sejmie przewodniczącym komisji ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa. Natomiast (...) wiem, jak brutalna będzie kampania w wykonaniu PiS i jeżeli ma być brutalna z mojego powodu, nich się koncentruje na mnie – zaznaczył.
Dodał, że tym, co przekonało go ostatecznie do startu w wyborach, było zebranie ok. 10 tysięcy podpisów poparcia. - Jedną z osób, która w sposób symboliczny podpisała listę poparcia, jest Lech Wałęsa. Najbardziej znany Polak na świecie, człowiek, który zdobył zaufanie całego świata demokratycznego, człowiek, który został wyróżniony Pokojową Nagrodą Nobla – zaznaczył Gawłowski.
W ocenie Gawłowskiego, gdyby wycofał się z życia publicznego, nie oznaczałoby to, że „PiS wycofa się z ataku na innych ludzi”. - Po mnie by zaatakowano Neumanna, Brejzę, a myślę, że do końca wyborów ta lista będzie znacząco dłuższa – straszył.
Podkreślił, że… nie ma powodu do wstydu. - Jestem dumny z tego, co przez swoje lata robiłem – powiedział. Dodał, że choćby miejsce konferencji, budynek Filharmonii Koszalińskiej, powstał dzięki jego determinacji. - To ja najpierw namówiłem ówczesnego prezydenta Mikietyńskiego, potem marszałka, że warto ten obiekt wspierać. Takich miejsc, tutaj w Koszalinie i w regionie jest bardzo dużo – powiedział Gawłowski.
Stanisław Gawłowski jest jednym z oskarżonych w tzw. aferze melioracyjnej. Akt oskarżenia do szczecińskiego sądu wpłynął 4 lipca. Chodzi o nieprawidłowości przy 26 inwestycjach realizowanych przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie.
W sprawie występuje łącznie 32 oskarżonych, z których ośmiu złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Łącznie postawiono oskarżonym blisko 100 zarzutów. Te najistotniejsze dotyczą łapownictwa i tzw. prania brudnych pieniędzy.