Prokuratura w toku prowadzonego śledztwa chce ustalić, czy wina za dopuszczenie do tragicznej sytuacji leży po stronie rodziców dzieci, czy ratowników.
Rodzice twierdzą, że ratownicy zbyt późno wywiesili czerwoną flagę - zakazu kąpieli - na terenie kąpieliska, gdzie doszło do tragedii. Ratownicy odpowiadają, że do zdarzenia doszło poza strzeżonym obszarem plaży, a tam jest permanentny zakaz kąpieli.
Prokuratura, chcąc wyjaśnić okoliczność, apeluje o zgłaszanie się świadków zdarzenia, do którego doszło w Darłówku 14 sierpnia.
- Prosimy wszystkie osoby, które były wówczas na plaży, w szczególności te, które za pomocą fotografii lub kręcenia krótkich pamiątkowych filmów - udokumentowały w okresie, kiedy odbyło się to tragiczne zdarzenie - jak ewentualnie przebiegały reakcje służb opiekujących się plażą, czy było rzeczywiście wywieszone ostrzeżenie o zakazie kąpieli. Osoby te powinny zgłosić się, aby mogły zostać przesłuchane w charakterze świadka
- powiedział Ryszard Gąsiorowski z koszalińskiej prokuratury.
14 sierpnia 2018 r. na plaży w Darłówku Zachodnim matka zgłosiła zaginięcie jej trojga dzieci, chłopców w wieku 14 i 13 lat oraz 11-letniej dziewczynki. Według policyjnych ustaleń, kobieta miała na chwilę spuścić je z oczu, wychodząc z najmłodszym dzieckiem do pobliskiej toalety. W kolejnych dniach ratownicy odnajdowali kolejne ciała trojga rodzeństwa porwanego przez morze.