Wielu z Państwa ma szczęście. Ja nie mogę już głosować, bo zameldowany jestem w stolicy, a tu walka skończyła się „przed czasem”. Mają Państwo szczęście, bo możliwość walki o taką Polskę, o jakiej marzyli nasi przodkowie, to zaszczyt i obowiązek. Wybory samorządowe zawsze rodzą konflikty we własnym obozie, bo tysiące ludzi ubiegają się o funkcje w radach, zarządach gmin, powiatów i miast.
Dla jednych to awans, dla drugich rozczarowanie. Wiem o wielu sytuacjach, gdy rozczarowanie jest słuszne, a nad dobrem wspólnym zwyciężały partykularyzmy. To nie zmienia jednak obrazu naszej sceny politycznej.
Po decyzji TSUE wobec sądów podział na obóz zewnętrzny, targowicki i obóz patriotyczny umocnił się jeszcze bardziej. Chcemy być w UE, ale jako Polacy i państwo polskie. Nie chcemy być kolonią ani wyrobnikami. Taki sygnał musi dostać słabnąca oligarchia europejska.
Ważne jest, żeby Wassermann, Płażyński, Mularczyk, Skurkiewicz i inni dostali jak najwięcej głosów. To ważne dla mieszkańców ich miast. Dla nas jeszcze ważniejsze, by obóz patriotyczny pokazał mobilizację i siłę. Będzie dużo niższa frekwencja niż w pierwszej turze i dlatego wygrają ci, którzy się postarają, którzy wierzą, że można wygrać.