W sieci rozkręcony został dziś hejt pod adresem syna byłej premier Beaty Szydło, któremu zarzuca się, że... pracuje w prywatnej firmie. Z kolei ogłoszenie nowych obostrzeń covidowych poruszyło krytyków Kościoła, którzy chcieliby, żeby świątynie były zamknięte w związku z epidemią. Co ciekawe, w obu kwestiach hejterów zdecydował się skrytykować Tomasz Lis. Tak, ten sam, który często nie przebierał w słowach. Czy to zmiana na dłużej czy tylko na chwilę?
Redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis znany jest z zaciekłej krytyki rządów Prawa i Sprawiedliwości. W swoich wpisach na Twitterze często nie przebiera w słowach, ostro opisując zarówno działania obecnej władzy, jak i poszczególne osoby z partii rządzącej. Tym większe zdziwienie, w jaki sposób dziś postanowił skomentować dwie kwestie.
Portal oko.press napisał dziś artykuł, w którym "demaskuje", że syn byłej premier Beaty Szydło - Tymoteusz - pracuje w firmie, w której udziałowcem jest prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. Okazuje się jednak, że jest to prywatna firma, a sam Tymoteusz zatrudniony jest jako przedstawiciel handlowy od worków foliowych. Nie przeszkodziło to jednak w nakręcaniu hejtu przeciwko synowi byłej premier. W sieci zaczęło pojawiać się nowe nazwisko Tymoteusza, a nawet jego służbowy numer telefonu i adres e-mail. Tomasz Lis postanowił skrytykować... hejterów.
- Zaczepki pod adresem pani Szydło z powodu porzucenia przez jej syna sutanny, są nie na miejscu. Nasze dzieci mają wolną wolę i robią co chcą. Czasem nam się ich wybory podobają, a czasem nie, co zresztą nie ma większego znaczenia. I tyle
- napisał.
Zaczepki pod adresem pani Szydło z powodu porzucenia przez jej syna sutanny, są nie na miejscu. Nasze dzieci mają wolną wolę i robią co chcą. Czasem nam się ich wybory podobają, a czasem nie, co zresztą nie ma większego znaczenia. I tyle.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) March 17, 2021
Niedługo później naczelny "Newsweeka" skomentował nowe obostrzenia związane z epidemią koronawirusa. Zgodnie z nimi, kościoły będą otwarte, a wierni będą mogli uczestniczyć w nabożeństwach - jedna osoba na 15 metrów kwadratowych. Dla przeciwników kościoła była to doskonała okazja do krytyki. Ale tu znowu włączył się Lis.
- Otwarte kościoły najbardziej denerwują tych, którzy nigdy do nich nie wchodzą i wolą kpić z tych, którzy to robią. Spokojnie- dalej nie ma takiego obowiązku
- podkreślił.
Otwarte kościoły najbardziej denerwują tych, którzy nigdy do nich nie wchodzą i wolą kpić z tych, którzy to robią. Spokojnie- dalej nie ma takiego obowiązku.
— Tomasz Lis (@lis_tomasz) March 17, 2021
Pytanie tylko, czy to zmiana na dłużej, czy tylko chwilowe "łagodzenie retoryki". Kolejne wpisy powinny rozwiać wątpliwości.