Poprzedni zarząd Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze kupił za 5 mln zł system ochrony radarowej dla Lotniska Okęcie. Targu dobito, mimo że od początku było jasne, że sprzęt nie nadaje się do użytku. Alarm podniósł dopiero obecny zarząd PPL. Dziś kontraktem zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Zakup instalacji radarowo-kamerowych nastąpił w 2013 r., gdy dyrektorem naczelnym PPL był Michał Marzec. Ówczesne kierownictwo spółki podpisało umowę z jedną z firm na wykonanie instalacji bezpieczeństwa, która miała zapewnić potrzebną ochronę lotniska. W momencie odbioru system nie funkcjonował zgodnie z zapisami umowy zawartej wcześniej z wykonawcą, a mimo to z pełną świadomością przyjęto go i zapłacono producentowi blisko 5 mln zł. W ten sposób opróżniono kasę PPL, a jednocześnie pozbawiono ochrony obiekt szczególnie narażony na działanie terrorystów.
Instalacje radarowe nie obejmowały bowiem swoim zasięgiem terenu całego lotniska. System nie identyfikuje dokładnie zlokalizowanego obiektu. Taki sam alarm wszczynałoby więc zarówno pojawienie się na terenie lotniska ciężarówki wypełnionej materiałami wybuchowymi, jak i zająca, który przedostałby się na ten rozległy teren. System nie rozróżnia też obszarów wyłączonych z monitorowania obiektów od tych, które muszą być objęte intensywną obserwacją.
Rok po wymianie kierownictwa spółki w 2016 r. nowe władze zawiadomiły o nieprawidłowościach ministerstwo infrastruktury i CBA. W końcu sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która wszczęła postępowanie pod kątem wyrządzenia znacznej szkody majątkowej wobec Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze. Osoby wcześniej odpowiedzialne w spółce za kwestie bezpieczeństwa – w tym dyrektor biura ochrony (do 2015 r.) w PPL Sebastian Michalkiewicz i późniejszy (od 2016 r.) wicedyrektor Lotniska Chopina ds. ochrony Andrzej Ilków – nie zgłaszały zarządowi problemów z systemem ochrony. Gdy nowe kierownictwo spółki wykryło nieprawidłowości w kwietniu 2017 r., rozstało się z Ilkowem.
Andrzej Ilków w czasach PRL był oficerem LWP, wyszkolonym pilotem sowieckich maszyn SU-22, przeznaczonych do przenoszenia ładunków nuklearnych. Uprawnienia do pilotowania tych maszyn mieli jedynie zaufani w PRL oficerowie LWP. Michalkiewicz odszedł jeszcze przed zmianą kierownictwa spółki w 2015 r. Zapytaliśmy go o kwestię zaniedbań na lotnisku. Dzisiaj jest on szefem firmy świadczącej usługi ochroniarskie oraz kanclerzem Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa i Ochrony w Warszawie. Stwierdził, że wspomniany system ochrony lotniska był jednym z wielu i jego zainstalowanie nie było kwestią kluczową, ale fakultatywną.
– Decyzję o zakupie tego systemu podjęto przed objęciem przeze mnie stanowiska dyrektora biura ochrony – stwierdził Michalkiewicz.
Dodał, że wdrożeniem i rekomendowaniem systemu zajmowała się w PPL komisja, w której pracach nie uczestniczył.
– Funkcjonowanie tego systemu monitoringu było wielokrotnie kontrolowane przez Urząd Lotnictwa Cywilnego oraz międzynarodowe komisje zajmujące się ochroną lotnictwa cywilnego, które nie zgłaszały zastrzeżeń – stwierdził Michalkiewicz.
Sugerował nam, że śledztwo w sprawie wadliwego systemu zostało umorzone. Tymczasem prokuratura twierdzi co innego.
– Sprawa pozostaje w fazie postępowania – poinformował nas rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński. Dodał, że obecnie nie da się przewidzieć terminu zakończenia prowadzenia postępowania.