- Nie jesteśmy w stanie zmusić ludzi do wyjścia na ulice - przyznał w Toruniu lider Komitetu Obrony Demokracji Krzysztof Łoziński. - Nastroje w społeczeństwie się zmieniły. Jest jakieś takie zmęczenie, zniechęcenie. To, że ogłosimy demonstrację, to jeszcze nie oznacza, że ludzie przyjdą - podkreślił Łoziński w odpowiedzi na pytanie o mniejszą aktywność KOD na ulicach polskich miast w ostatnich miesiącach.
Mimo tych gorzkich wyznań szef KOD starał się robić dobrą minę do złej gry.
"Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do tego, że jest mniej ludzi na ulicach. Bardzo wielu ludzi jest aktywnych - w różny sposób. Nie jesteśmy już sami. Przez pierwszy rok naszej działalności byliśmy praktycznie jedyną organizacją aktywną. Może były jakieś małe grupki, ale ich specjalnie nie było widać. Obecnie takich organizacji jest więcej. Pojawiają się różne pomysły na działalności, a nie tylko jeden - KOD-owski"
- zaznaczył Łoziński.
Wyjaśnił, że spadek widocznej aktywności KOD go nie przeraża, bo wie, że... przyjdzie moment, w którym ludzie wyjdą na ulice znowu. Przedstawiciele KOD podkreślali w Toruniu, że w najbliższych wyborach parlamentarnych nie będą wystawiali swoich list, a także nie będą popierali żadnej partii politycznej.
"Większość rzeczy, które robimy od dwóch lat, nie jest specjalnie widowiskowa i medialna. Rozumiem, że medialne są protesty i głośne hasła wykrzykiwane ze scen. My nie powstaliśmy przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. To trzeba podkreślić, bo to nam ginie w debacie publicznej. Zrodziliśmy się z niezgody na konkretnie działania - łamanie prawa"
- powiedziała zastępczyni przewodniczącego KOD Magdalena Filiks.
Łoziński dodał z kolei, że z walką bez przemocy jest jego zdaniem tak, jak z demokracją. "Ona ma bardzo dużo słabości, tylko jeszcze nikt nic lepszego nie wymyślił" - zakończył.