Historyk zaznaczył, że „z czasem rolę tę przejął rodzimy aparat represji, wspomagany przez dywizje NKWD, m.in. przez 64. dywizję NKWD, które w latach 40. funkcjonowały i stanowiły taką podporę do czasów stworzenia Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i pełnego opanowania aparatu represji przez rodzimą władzę komunistyczną”.
Jak się okazuje, polski aparat represji rozpoczął działalność jeszcze na terenie Związku Sowieckiego. Zdaniem historyka, był on w pełni oparty na wzorcach sowieckich.
-Nie tylko uczył się od NKWD i NKGB, w jaki sposób prowadzić działania, był też wspomagany doradcami, którzy do 1956 r. stanowili podstawową siłę napędową tego aparatu represji, stanowili ten element decyzyjny u nas w Polsce. Kiedy badałem historię Armii Krajowej na Wileńszczyźnie w 1944 i 1945 roku, zauważyłem, że wzorce, które tam opracowano w walce z Armią Krajową, starano się zrealizować na terytorium całej Polski, w stosunku do całego polskiego Państwa Podziemnego. Między innymi takim powielonym elementem były próby amnestii, czyli próby wyciągnięcia z podziemia członków polskiego Państwa Podziemnego – podkreśla historyk.
Ci, którzy uwierzyli w amnestię, byli i tak później aresztowani – niektórzy po paru dniach, miesiącach, a maksymalnie nawet po 8-9 latach, i byli potem skazywani na wieloletnie więzienie, czasem na karę śmierci.
- Ci, którzy tworzyli sieci konspiracyjne Państwa Podziemnego, często funkcjonowali w społeczeństwie bardzo im przychylnym. Dlatego represje komunistyczne nie ograniczały się do samych żołnierzy i konspiratorów, lecz także do ludzi ich otaczających. Uważano, że trzeba represjonować całe grupy społeczne. Dzięki temu będzie można zapanować na resztą społeczeństwa – wyjaśnia dr hab. Piotr Niwiński.
Historyk zwrócił uwagę, że często czcząc pamięć Żołnierzy Wyklętych zapominamy o ich rodzinach, o ich otoczeniu - o żonach, dzieciach, o najbliższych, którzy również byli przez wiele lat represjonowani.
Tymczasem dziecko Żołnierza Wyklętego określane było w czasach PRL „dzieckiem bandyty”.
Jak żyło się przez lata z jarzmem bycia synem swojego ojca, opowiada Marek Franczak – syn ostatniego Żołnierza Wyklętego Józefa Franczaka ps. „Lalek”
— TVP Info ?? (@tvp_info) March 1, 2018
u @AKlarenbach w #mineła8 #wieszwięcej #ZołnierzeWykleci pic.twitter.com/YkUYLgpqqj
- Miało zapisane w aktach personalnych, kim był jego ojciec, jego matka. Zazwyczaj nie mogło dostać się na studia, nie mogło awansować w pracy, żyło na marginesie społecznym. To obciążenie historią rodzinną, rodziców, którzy dążyli do niepodległej, wolnej Polski, pozostało na wiele lat. Dzisiaj te dzieci Żołnierzy Wyklętych to z reguły ludzie bardzo skromni, ale też żyjący w bardzo trudnych materialnie warunkach. Prześladowanie Żołnierzy Wyklętych i ich rodzin trwało do roku 1989. Sam widziałem w dokumentach personalnych niektórych synów, córek Żołnierzy Wyklętych, że jeszcze w roku 1988 czy 1989 w notatce personalnej w zakładzie pracy funkcjonował dopisek: syn/córka dawnego bandyty od „Łupaszki”, dawnego bandyty od „Ognia”, dawnego bandyty od „Zapory” - zwraca uwagę historyk IPN dr hab. Piotr Niwiński.
w #mineła8 Krzysztof Bukowski – syn Żołnierza Wyklętego zamordowanego na Rakowieckiej – Z mojej rodziny łącznie 16 osób aresztowano....#wieszwiecej #ZołnierzeWykleci pic.twitter.com/4eOcKu3tSV
— TVP Info ?? (@tvp_info) March 1, 2018
1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Chwała Niezłomnym!#1marca #ŻołnierzeWyklęci #WyklętaPamięć pic.twitter.com/EaxezkQPrT
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) March 1, 2018