Marcin Dobski z TV Republika rozmawiał z żołnierzami pilnującymi granicy polsko-białoruskiej, którzy opisali dramatyczne wydarzenia z ostatnich dni. Z ich relacji wynika, że próby nielegalnego przekroczenia granicy stają się coraz częstsze i bardziej agresywne. W trakcie jednej z prób aż czterech z dwudziestu imigrantów udało się przedostać na stronę polską, a nie wszyscy zostali potem zatrzymani. Sytuacja ta powtarza się niemal codziennie.
Od kwietnia zauważalny jest wzrost prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi do Polski. Imigranci stają się coraz bardziej agresywni wobec polskich żołnierzy, policji i Straży Granicznej. W ostatnich tygodniach doszło do ataku nożem na żołnierza, który zmarł w szpitalu, oraz do poważnych obrażeń głowy funkcjonariusza Straży Granicznej zaatakowanego konarem. Ponadto migranci uszkodzili dwa samochody policyjne podczas ataków na patrole podlaskiej policji.
Żołnierze opisują codzienne wyzwania związane z pilnowaniem granicy. Jednym z największych problemów jest brak wsparcia ze strony przełożonych. Jeden z rozmówców stwierdza: "Przełożeni nam nie pomagają". Żołnierze czują, że ich działania są krytykowane, a migranci mają ułatwione zadanie.
Na przełomie marca i kwietnia doszło do skandalicznego incydentu. Gdy imigranci nielegalnie przekraczali granicę, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w obronie koniecznej strzelali w ziemię. Część pocisków trafiła rykoszetem w płot. Straż Graniczna zawiadomiła Żandarmerię Wojskową, a kilku żołnierzy zostało zatrzymanych. Postawiono im zarzuty zgodnie z art. 231 i 160 kodeksu karnego, a prokurator zawiesił ich w czynnościach służbowych do 27 czerwca.
Żołnierze skarżą się na problemy z wyposażeniem i komunikacją. Wojskowa radiostacja nie działa w miejscach, gdzie przechodzi najwięcej migrantów.
"Nas jest dwóch na posterunku, zanim Straż Graniczna przyjedzie nam pomóc, to mija godzina" – mówi jeden z żołnierzy. Brak szyfrowanych radiostacji oraz dostępu do gazu pieprzowego utrudnia skuteczne działanie.
Żołnierze czują się bezradni wobec braku wsparcia ze strony przełożonych. "Gdy zgłaszamy przełożonemu problemy i potrzeby, to porucznik ze strachu nie przekazuje ich majorowi, więc na koniec wygląda to tak, że do generała docierają tylko informacje, że wszystko jest dobrze, a to nieprawda" – mówi jeden z żołnierzy.
– Podczas odpierania ataku, musieliśmy strzelać. Gdy wróciliśmy do jednostki, nikt nie pytał się czy nam się nic nie stało, tylko musieliśmy tłumaczyć się z wystrzelonej amunicji. Dostaliśmy zakaz używania broni, usłyszeliśmy, że za dużo idzie amunicji
- usłyszał Marcin Dobski od wojskowego.
Imigranci są coraz bardziej bezczelni i dobrze zorientowani w procedurach. Żołnierze opowiadają, że imigranci śmieją się z nich i mówią, że są szkoleni z tego, kiedy Polacy mogą użyć broni. Ataki na żołnierzy stają się coraz częstsze, co zniechęca młodych rekrutów do służby na granicy.
Coraz więcej młodych żołnierzy unika służby na granicy, biorąc zwolnienia lekarskie, a bardziej doświadczeni wolą przechodzić na emeryturę. "Sytuacja jest zła i nie widać szans na poprawę" – mówi jeden z żołnierzy. Dodatek za dzień służby na granicy wynosi 180 zł brutto, co nie zachęca do pracy w tak trudnych warunkach.