Po co celebryci kojarzeni z KOD mieli zostać twarzami kampanii zachęcającej do szczepień? Żeby pomóc rządowi? Wręcz odwrotnie. Ponieważ szczepienia nie tylko w Polsce, ale i na świecie zakończą się sukcesem, i to niezwykle ważnym dla zwykłych ludzi, celebryci mieli zostać jego twarzami. PiS i jego elektorat w tym samym czasie miał być za wszelką cenę wpychany w objęcia antyszczepionkowców, łączony z nimi. To miało ustawić podział polityczny na lata: opozycja to ludzie racjonalni, myślący, ratujący świat. Elektorat PiS to ciemnota, wrogowie rozumu, których wszystkie „spiskowe” teorie są tyle warte, co – oczywiste dla wszystkich za pół roku – antyszczepionkowe bzdury – pisze dla portalu Niezależna.pl Szczepan Lisiewicz (dawniej Piotr), zastępca redaktora naczelnego Gazety Polskiej.
Afera z celebrytami, którzy zaszczepili się poza kolejnością w ogóle mnie nie ucieszyła, w końcu wszyscy jedziemy, chcąc nie chcąc (raczej nie chcąc) na tym samym wózku: chodzi o to, by jak najwięcej Polaków uodporniło się na działanie wirusa i by stracił on możliwość ekspansji. Ważne jest zupełnie inne pytanie: dlaczego Warszawski Uniwersytet Medyczny, jak ujął to Wiktor Zborowski w Polsacie „wystosował zaproszenie do teatru do Kryśki Jandy”, by reklamował szczepienia?
Janda to aktorka najsilniej kojarząca się z opozycją, na cytowanie jej hiperradykalnych bon motów szkoda tu czasu, wszyscy je kojarzą. Gdyby komuś naprawdę chodziło o przekonanie do szczepień nieufnej części konserwatywnego elektoratu, wziąłby do kampanii PR-owej aktora jeśli nie prawicowego, to po prostu popularnego, kojarzącego się w miarę dobrze obu stronom politycznego sporu. Paru jeszcze takich zostało.
No więc w planie, który teraz popsuł nieco skandal z celebrytami, chodziło o to, by ustawić PiS w roli sojusznika przegranych. Być może autorów planu zainspirowała przegrana prezydenta Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych. Wielu analityków uważa, że gdyby nie koronawirus i podejście do niego Trumpa, który zlekceważył zagrożenie, wygrałby on wybory.
Pewien problem polegał na tym, że PiS nie chciał zachowywać się zgodnie z pomysłem autorów planu. Nie dość, że premier Morawiecki, czego można się było jeszcze spodziewać, mocno zachęcał do szczepienia się, to rozeszła się informacja, że Jarosław Kaczyński za zniechęcanie do szczepienia będzie wyrzucał z rządu.
W tej sytuacji pozostał przekaz, że PiS zachęca do szczepienia nieskutecznie, w przeciwieństwie do aktorów-kodziarzy. A już największe zło, to ciemny, prawicowy elektorat. Jego kampania z udziałem celebrytów miała ZNIECHĘCAĆ do szczepień, zwiększać wśród niego popularność antyszczepionkowców!
Po co? Po to, by potem móc ogłosić: nie można pozwolić temu ciemnemu elektoratowi nadal wygrywać, nasza wspaniała, światła młodzież, spod znaku „strajku kobiet”, musi przystąpić do pracy u podstaw w każdej szkole i na każdej uczelni, by dobro, nauka i Europa zwyciężyły.
Czyli dotychczasowy przekaz opozycji miał zostać wzmocniony w sposób pozwalający mu wreszcie wygrać. PiS miał przez sprawę szczepionek stracić wigor, energię, możliwość spuszczania powietrza z balonika pompowanego przez jaśnie (we własnym przekonaniu) oświeconych. Bo każdy argument zbijano by szczepionką. Co tam, pisowski elektoracie, sugerujecie, bazując na stereotypach, że źli Niemcy chcą nas oszukać? To tak jak z tą szczepionką, światowy spisek, co? A wasze opowieści o złych elitach III RP? Tak, tak, one są bardzo złe, pamiętacie, jak mówiliście, że wszczepią wam czipa do głowy? Itd., itp.
Oczywiście jak zawsze Konfederacja, czyli prorosyjscy przebierańcy udający radykalną prawicę, ale w Sejmie głosujący razem z opozycją, a przed drugą turą wyborów wspierający (w części) Rafała Trzaskowskiego, miała również swoją rolę w tym planie. Jej politycy i media miały podsycać nastroje antyszczepionkowe w prawicowym elektoracie. Dla własnego politycznego zysku, ale także wzmacniając szanse na skuteczność akcji celebrytów.
PiS miał być, notabene nie pierwszy raz, wzięty w kleszcze: z jednej strony zabierać mu elektorat miała kampania celebrytów, w drugiej Konfederacja, ogłaszając PiS agentami światowego szczepionkowego spisku.
Afera z celebrytami pomogła w posypaniu się tego planu, ale do jego całkowitego zawalenia się potrzeba jeszcze naszej aktywności, rozmów ze znajomymi, którzy dali się wciągać w te pułapkę. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. To może być nasze być albo nie być, jeśli nie przerwiemy tego scenariusza, obóz niepodległościowy może stracić władzę.
PS. Jeśli zastanawiali się Państwo, czy Lisiewicz zwariował zmieniając jakiś czas temu imię na Szczepan, to wyjaśniam: zrobił to właśnie po to, by zwrócić uwagę na ten szalenie niebezpieczny scenariusz. Rolą niepodległościowego publicysty nie powinno być zawsze tylko zbieranie lajków i popularności wśród własnych zwolenników. Kluczowe jest czasem odkrycie taktyki przeciwnika i to o kilka kroków naprzód. I uniemożliwienie mu wciągania własnych Czytelników w pułapkę. Przynajmniej ja tak widzę tę rolę.