– To jest powtórka z rozrywki, bo podobne zachowania były stosowane wobec wszystkich ludzi, naukowców, wobec każdej osoby, której można było zaszkodzić, a która nie podpisywała się pod ogólnie przyjętą wersją – podkreśla Piotr Walentynowicz, komentując niepokojące informacje na temat podejrzanych maili, które otrzymują naukowcy, pracujący przy wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej.
Na antenie Telewizji Republika prof. Wiesław Binienda poinformował o pewnym niepokojącym procederze, którego ofiarami stali się naukowcy z National Institute For Aviation Research z uniwersytetu stanowego w Wichita w Kansas, którzy w tym tygodniu rozpoczęli pracę przy tworzeniu wirtualnego modelu rządowego Tu-154M na podstawie bliźniaczej maszyny stacjonującej w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Uczeni otrzymywali podejrzane maile, a wśród ich nadawców znaleźli się tacy „eksperci” od spraw katastrof lotniczych jak Michał Setlak czy prof. Paweł Artymowicz.
To jest powtórka z rozrywki, bo podobne zachowania były stosowane wobec wszystkich ludzi, naukowców, wobec każdej osoby, której można było zaszkodzić, a która nie podpisywała się pod ogólnie przyjętą wersją
– mówi portalowi Niezalezna.pl Piotr Walentynowicz, wnuk śp. Anny Walentynowicz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej.
To są działania stalinowskie, ale bardzo skutecznie stosowane przez ówczesny rząd Donalda Tuska, bo nie jedna osoba straciła pracę z racji tego, że dążyła do prawdy o Smoleńsku. Niejedną osobę szykanowano i to samo robiono z naukowcami, którzy pracowali w zespole parlamentarnym Antoniego Macierewicza
– dodaje w rozmowie z nami Walentynowicz.