W Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP trwa konferencja z okazji 8 rocznicy katastrofy smoleńskiej. Dziennikarze opowiadali o tym, jakie działania podejmowano zaraz po katastrofie. – Pamiętam ten moment w „Gazecie Polskiej”. Już kilka godzin po katastrofie Tomasz Sakiewicz zwołał takie specjalne zebranie redakcji poświęcone tragedii smoleńskiej. Postawiliśmy sprawę jasno, że jest to największa tragedia w powojennej historii Polski – powiedział dziś Grzegorz Wierzchołowski.
Celem dzisiejszej konferencji jest pokazanie ogromnej roli dziennikarzy w ujawnianiu prawdy o tragedii pod Smoleńskiem. Wśród zaproszonych gości jest Grzegorz Wierzchołowski, redaktor naczelny niezalezna.pl, dziennikarz śledczy „Gazety Polskiej”.
Ja i Leszek Misiak zostaliśmy wyznaczeni do tego, by prowadzić śledztwo w tej sprawie. Zostaliśmy zwolnieni z innych obowiązków, by zajmować się tylko i wyłącznie tym, dlatego chciałem podziękować redaktorowi Sakiewiczowi
– mówił redaktor naczelny niezalezna.pl.
Jak zaznaczył Wierzchołowski już pierwsze dni pracy w sprawie katastrofy smoleńskiej pokazały wiele.
Myśmy przeglądali fora rosyjskie, rozmawialiśmy z ekspertami. Powstał artykuł pt. „Kto zabił polską delegację”. Stawialiśmy tam podstawowe pytania: jak mogło dojść do takiego rozczłonkowania samolotu, w jaki sposób doszło do remontu samolotu, kto skierował ten samolot do remontu Rosjanom. Stawialiśmy naprawdę podstawowe pytania, bez żadnych tez zamachowych. Po tym artykule zaczęło zgłaszać się do nas wielu ekspertów, ludzi ze służb – trwało to 2-3 tygodnie. Co takiego mnie uderzyło, to że praktycznie wszyscy ci ludzie byli śmiertelnie przerażeni – mówił.
Niezależnie czy chodziło o profesora, który pragnął pozostać anonimowy, czy o ludzi ze służb.
Pamiętam rozmowę ze Sławomirem Wiśniewskim, tym, którego nagranie ze Smoleńska wszyscy znamy. On był rozdygotany, my próbowaliśmy namówić go, by dał, czy sprzedał nam całą taśmę. To co zostało pokazane, to nie wszystko. On dysponował dużo obszerniejszym nagraniem. Mimo wielokrotnych namów, nie chciał nam tego dać, on się po prostu bał
- dodał Grzegorz Wierzchołowski.