Jak doszło do katastrofy smoleńskiej i jaki był jej przebieg? Dokładnie dwa lata temu temu podkomisja opublikowała tzw. raport techniczny. Dokument - poparty autorytetem światowej klasy specjalistów, m.in. Franka Taylora z Wielkiej Brytanii - przyniósł konkretne dowody na to, iż Tu-154 z 96 osobami na pokładzie został zniszczony w wyniku eksplozji.
Na eksplozję w lewej części skrzydła wskazują zniszczenia powybuchowe na skrzydle i odłamkach oraz inne dowody. Są to - jak wymienia podkomisja smoleńska:
1) „loki” powybuchowe, czyli charakterystyczne zawinięcia materiału na poszyciu spodnim oderwanej końcówki części lewego skrzydła. O tym, że takie ślady to dowód na eksplozję, mówi ekspertyza wspomnianego już Franka Taylora.
2) odkształcenia odłamków na skutek wewnętrznej fali powybuchowej. Podkomisja dokonała rekonstrukcji konsoli lewego skrzydła w miejscu, gdzie miało ono mieć według MAK kontakt z „pancerną” brzozą. Okazało się, że znajdują się tam ślady odkształceń właściwych dla oddziaływania wysokiego wewnętrznego ciśnienia, którego epicentrum zlokalizowano między żebrami nr 27-32.
W miejscu oderwanej końcówki zidentyfikowano „charakterystyczne ślady powybuchowe, typowe dla zastosowania materiałów wybuchowych, jak nieregularne wywinięte krawędzie. Oderwana lewa końcówka lewego skrzydła wykazuje szereg śladów spójnych z eksplozyjnym działaniem ciśnienia wewnętrznego jak: zerwanie linii nitów, wyrwanie nitów i czyste oderwania fragmentów poszycia od pozostałej struktury” - stwierdziła podkomisja.
3) rozrzut odłamków we wszystkich kierunkach w stosunku do toru przemieszczania się samolotu (także w tył i na boki). Chodzi m.in. o odłamki sekcji slotów lewego skrzydła, które były rozrzucone w kierunku zgodnym z torem lotu Tu-154M na przestrzeni od 20 do 230 m za „pancerną” brzozą. Z kolei większość odłamków klapy części lewego skrzydła było rozrzuconych od brzozy w kierunku głównego pola szczątków na przestrzeni od 15 m do 225 m.
Trzeba tu podkreślić, że od 11 do 12 kwietnia 2010 r. wiele z tych części Rosjanie przenieśli w inne miejsca - np. jeden z odłamków slotu, który wpadł do rowu 20 m za brzozą, został przemieszczony pod to drzewo
4) identyfikacja wewnętrznych części skrzydła, które osiadły na gałęziach wysokich partii drzew. Wiele odłamków części lewego skrzydła, którą miała uciąć brzoza, zostało znalezionych... przed tym drzewem na obszarze od 41 m na północ do 17 m na południe w kierunku prostopadłym do kierunku lotu oraz aż do 43 m na wschód od drzewa.
5) zniszczenia slotów oraz części noska lewej części skrzydła, wskazujące na działanie ciśnienia wewnętrznego. Jak bowiem ustaliła i dowiodła podkomisja - niektóre elementy noska części lewego skrzydła, które według raportów MAK oraz Millera miało złamać się po zderzeniu z brzozą, są po prostu wyrwane lub wygięte na zewnątrz konstrukcji. To samo dotyczy niektórych odłamków slotów
Co najistotniejsze: ustalenia te potwierdzono doświadczalnie. W lutym 2018 r. podkomisja przeprowadziła eksperyment dowodzący, że destrukcję skrzydła o charakterze cięcia wraz ze wszystkimi dźwigarami i podłużnicami - czyli taką jak w Smoleńsku - można osiągnąć przy pomocy liniowego materiału wybuchowego o grubości 1 mm i szerokości 5 mm. Okazało się też, że materiał ten można umieścić wewnątrz kesonu paliwowego. Eksperyment przeprowadzony miesiąc później wykazał zaś, że skrzydło z paliwem i oparami paliwa może być zniszczone przez ładunki wybuchowe z podobnymi cechami zniszczenia konstrukcji bez eksplozji paliwa.
Podkomisja smoleńska ustaliła też, że główną przyczyną zniszczeń Tu-154 na moment przed przyziemieniem była eksplozja kesonu baku balastowego (która nastąpiła po wybuchu na skrzydle). W jej wyniku zniszczony został sam keson, czyli fragment lewej części centropłata, wraz z przednim dźwigarem i osmolonymi żebrami. Dźwigar przeleciał ok. 70 m na zachód. Wybuch rozsadził trzecią salonkę, zabijając wszystkich jej pasażerów i rozrzucając ich szczątki na całej długości wrakowiska. Równocześnie fala detonacyjna wysadziła lewe drzwi pasażerskie, które z ogromną siłą wbiły się na metr w ziemię, a tysiące fragmentów kuchni zostały rozproszone na 1/3 obszaru katastrofy. Fala detonacyjna idąca w kierunku ogona rozerwała fragment kadłuba i spowodowała wywinięcie lewej i prawej burty wraz z dachem na zewnątrz konstrukcji.
Śladem przemieszczania się w kierunku ogona fali wybuchowej jest wyrwany na zewnątrz, wzdłuż lewej burty, panel przypodłogowy.
Ślady na miejscu katastrofy dowodzące takiego przebiegu zdarzeń to:
Na wybuch w centropłacie wskazują też zniszczenia w samym samolocie. Jak stwierdziła podkomisja w raporcie technicznym, chodzi o:
Wszystkie te ustalenia są dokładnie udokumentowane w materiale zdjęciowym, zgromadzonym i przeanalizowanym drobiazgowo przed podkomisję.
Kolejnym dowodem na eksplozywny charakter zniszczenia tupolewa w Smoleńsku są specyficzne zniszczenia ciał ofiar:
Raport techniczny podkomisji smoleńskiej jest też niezwykle istotny z innego powodu: oficjalnie unieważnia dokument opracowany przez komisję Millera. „Ustalenia Komisji Millera okazały się w świetle przeprowadzonych badan nieprawdziwe, błędnie wskazując przyczyny katastrofy i powtarzające niezgodne z prawdą ustalenia komisji MAK. Tym samym raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem Jerzego Millera z dnia 29 lipca 2011 roku w sprawie Katastrofy Smoleńskiej jest nieważny i niniejszym zostaje anulowany” - czytamy w raporcie technicznym.
Tym samym podkomisja unieważniła również klasyfikację przyczyny katastrofy smoleńskiej jako „kontrolowany lot ku ziemi spowodowany przez błąd pilota”. Eksperci podkreślają, że rosyjscy w Smoleńsku - w porozumieniu z dowódcą wojsk transportu lotniczego gen. Władimirem Benediktowem, znajdującym się w Moskwie - konsekwentnie podawali błędne informacje załodze tupolewa podczas podejścia do lądowania.
Podkomisja przypomina także inne kłamstwa lub przemilczenia komisji Millera. „Wbrew jednoznacznym stwierdzeniom raportu Millera w kokpicie Tu-154M w czasie katastrofy nie było generała A. Błasika i nie miał on żadnego wpływu na przebieg katastrofy. Komisja Millera oskarżyła generała A. Błasika, nie dysponując żadnymi dowodami” - czytamy w raporcie.
Polscy eksperci zaznaczają, że przez cały lot załoga Tu-154 i jej dowódca podejmowali właściwe decyzje uzgodnione we właściwym czasie z całym zespołem. Ok. 16 minut przed katastrofą mjr Arkadiusz Protasiuk podjął decyzję o odejściu w razie złej pogody nad lotniskiem i przeprowadzeniu jedynie próbnego podejścia. Potem - na wysokości pozwalającej na bezpieczne odejście - wydał komendę o odejściu na drugi krąg potwierdzoną przez drugiego pilota. Załoga prawidłowo odpowiadała te z kontrolerom podającym odległość od pasa lotniska.
W raporcie wypomniano też komisji Millera, że po zapoznaniu się z wynikami prac specjalistów przebywających w Smoleńsku w pierwszych dniach po katastrofie sformułowała na piśmie plan badań, jakie muszą być przeprowadzone w celu wyjaśnienia katastrofy. Wśród nich ważne miejsce zajmowały badania mające na celu sprawdzenie „czy kadłub nie ma uszkodzeń charakterystycznych dla wybuchu.” Badań tych nigdy nie przeprowadzono, a mimo to Jerzy Miller i jego specjaliści opublikowali raport zawierający konkluzję, że nie doszło do wybuchu na pokładzie. Komisja Millera nie uwzględniła również obszernego raportu archeologów, który wykazał, że samolot rozpadł się na dziesiątki tysięcy szczątków.
"Rosjanie nie uwzględnili szeregu bardzo istotnych aspektów tego zdarzenia - przede wszystkim nie przeprowadzili rekonstrukcji modelu tego samolotu, co jest absolutnie konieczne w przypadku większości katastrof lotniczych. Większość uszkodzeń powstaje w wyniku samego zderzenia, a zadaniem śledczych jest przeanalizowanie całego wraku i znalezienia pewnych zdarzeń, które mogły doprowadzić do takiej katastrofy".
"W normalnych okolicznościach należy się obchodzić z wrakiem bardzo ostrożnie, następnie przetransportować ten wrak w bezpieczne miejsce, gdzie można badać i dokonać jego rekonstrukcji. Tego nie zrobiono".
„Jeśli chcą państwo porównać jakość raportu Millera i raportu rosyjskiego z naprawdę dobrze i starannie napisanym raportem, to proszę porównać je z raportem angielskiego AAIB z katastrofy Boeinga 737 ze stycznia 1989 r. ”
„Jeżeli chodzi o rosyjski raport, to zupełnie nie broni się, gdy weźmie go do ręki profesjonalny badacz lub śledczy”.