– Potwierdza się to, co przypuszczaliśmy. Śledztwo było prowadzone tendencyjnie, z niedopowiedzeniami, okazało się, że także z fałszerstwami, przemilczeniami i zabezpieczeniem, aby się nigdzie nie pokazały wiadomości tak istotne dla tego śledztwa. Jak choćby o awarii hydrauliki przed zderzeniem z ziemią czy wadach fabrycznych silników. A także o tym, że pan premier Tusk zabezpieczył sobie pełny wgląd w śledztwo i od jego decyzji zależało czy się ukarzą te poszczególne wiadomości publicznie, czy zostaną zamiecione pod dywan – powiedział nam Andrzej Melak.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tak Jerzy Miller zdradzał interes Polski po Smoleńsku. Zobacz, co mówił minister Tuska
– Tuż przed punktem TAWS 38 wyłączyły się wszystkie urządzenia elektryczne oraz zasilanie. Nie ma to żadnego odzwierciedlenia w dokumentach MAK-u ani komisji Millera. Poza tym, instrukcja Millera, że mają być zgodne wyniki dochodzeń polskiej komisji z komisją MAK-u też mówią o tym, że pracowano nad wersją, którą wcześniej ustalił MAK, a my mieliśmy się podporządkować – powiedział w rozmowie z Niezalezna.pl
– To wszystko powoduje, że logiczne jest wznowienie prac i cierpliwe czekanie na dalsze efekty prac podkomisji – dodał Andrzej Melak.
Reklama