Jak stwierdza Kwiatek, największym skandalem było to, że zobaczywszy czarno na białym na jego zdjęciach, jak bezprawnie niszczone są dowody komunistycznych zbrodni, rząd „grubej kreski” nie przerwał tego procederu, a odwrotnie, dał na jego trwanie wyraźne przyzwolenie.
- My nie mieliśmy żalu o to, że nas wyrzucono. Weszliśmy do budynku nielegalnie, wyrzucili nas, OK. Ale po tym, co ujawniliśmy, budynek powinien zostać zabezpieczony, powinna wejść komisja, powiedzieć: uważajcie, my widzimy, jak będziecie dalej to robić, to dostaniecie po łapach. Nie zrobiono tego. Powiedziano: dobra, róbcie to dalej.
- mówi.
Wspomina, że okupacja budynku rozpoczęli właśnie dlatego, że dowiedzieli się niszczeniu akt.
- To było w lutym 1990. Weszliśmy do budynku, do piwnicy i okazało się, że to prawda. Te dowody zobaczyły media, posłowie z Komitetu Obywatelskiego, którzy zawozili te wiórki w tubkach do Sejmu. Co wtedy zrobiono? Nas na polecenie ministra Halla i premiera Mazowieckiego wyrzucono z tego komitetu. Wyrzucały nas oddziały które nazywały się OPMO, zamiast ZOMO i oddziały antyterrorystyczne, które wchodziły i siekierami rozwalały tam drzwi. Ale poszedł jasny sygnał, od umownie mówiąc „naszych” do komunistów, że nic wam nie zrobimy.
- wspomina.
Cała mocna rozmowa m. in. o tym, jak komuniści został właścicielami III RP poniżej, fragment dotyczący tajemnic niszczenia akt w 38 minucie: