Seria pytań w ramach interpelacji i zapytań poselskich została skierowana przed świętami przez posła PiS i wiceprzewodniczącego sejmowej komisji obrony. Dotyczy informacji pochodzących od zaniepokojonych sytuacją członków załogi.
Atak na komputer z Orlikiem
Jak ze źródeł wewnątrz zakładu dowiedziała się „Codzienna”, WZL-2 padły ofiarą cyberataku. W październiku ub.r. doszło do włamania do jednego z komputerów zawierających dane projektu Orlik. To dron, który ma być produkowany w WZL-2 i dostarczany polskiej armii.
Włamanie nastąpiło pół roku po audycie bezpieczeństwa informatycznego, który wykazał luki w zabezpieczeniach. Audyt PENTEST przeprowadzali wykwalifikowani specjaliści z innej firmy zbrojeniowej, PIT-Radwar, wchodzącej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Symulowano atak na komputer członka zarządu WZL-2. Okazało się, że komputer się „poddał”, ponieważ sieć i system zapór okazały się przestarzałe wobec współczesnych narzędzi cyberataku.
W związku z tym Bartosz Kownacki w interpelacji do ministra obrony narodowej pyta, czy po tym audycie zostały wdrożone zalecenia i jakie działania podjęto po tak przeprowadzonej symulacji ataku. Efekt jest jasny: pół roku później doszło do włamania do jednego z kluczowych komputerów. Kownacki pyta więc, dlaczego taka sytuacja w ogóle mogła mieć miejsce i jakie działania naprawcze podjęto po tym włamaniu.
Luki w zabezpieczeniach
Nie tylko z siecią łączącą komputery WZL-2 mają problem. Dotyczy to także systemu zabezpieczeń wejść i wyjść. Z ustaleń „Codziennej” wynika, że trudno stwierdzić, czy to system technicznie nie działa, czy też jest po prostu ignorowany.
Kownacki pyta w interpelacji: „Czy prawdą jest, iż w hali produkcyjnej (na której wykonywane są bezzałogowce Orlik oraz znajdujące się tam pomieszczenia konstrukcyjno-technologiczne, bazy danych kierownictwa projektu oraz dokumenty prawne) mimo zainstalowanego narzędzia kontroli dostępu system fizycznie nie działa, co umożliwia wchodzenie na obiekt osobom nieuprawnionym bez karty dostępu bądź innego klucza?”.
Chodzi np. o byłego prezesa WZL-2 Dariusza Sokólskiego. Przestał być prezesem w pierwszej połowie marca, ale ku zdumieniu załogi niedługo potem z kartą dostępu swobodnie poruszał się po obiektach. Okazuje się, że nie były to incydentalne wizyty. Jak potwierdzili nam pracownicy Polskiego Holdingu Obronnego, który ochrania zakład, były prezes stale pojawia się w WZL-2 i swobodnie porusza się po obiektach, do których wstęp jest ściśle określony ze względów bezpieczeństwa.
Zabezpieczyć monitoring!
W zaistniałej sytuacji poseł Bartosz Kownacki poinformował Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, żądając zabezpieczenia monitoringu w zakładzie. Chodzi np. o konkretne daty, kiedy były prezes w WZL-2 się pojawiał, czyli m.in. o 20 marca czy 15 kwietnia.
Wczoraj agenci ABW weszli do WZL-2 i zaczęło zabezpieczać zapisy monitoringu (jak poinformowali „Codzienną” pracownicy). To o tyle ważne, że zapisy monitoringu są przechowywane przez trzy tygodnie, a potem nadpisywane. Do wyjaśnienia pozostaje także, kto jeszcze poza byłym prezesem pojawił się na terenie WZL-2 bez uprawnień (o ile tak było), a także kto i na jakiej podstawie nadawał tzw. dostępy do firmy 11 marca, a więc dzień po podaniu się prezesa Sokólskiego do dymisji.