W Al. Ujazdowskich 9 grudnia 2020 r. odbyła się zorganizowana przez Greenpeace Polska i Ogólnopolski Strajk Kobiet manifestacja w obronie klimatu pod hasłem: "Spacer dla Przyszłości".
W jej trakcie policjanci zatrzymali kilka osób i wywieźli do komendy na ul. Wilczą i Zakroczymską. Zebrała się pod nią grupa osób w ramach protestów solidarnościowych. Doszło też do incydentów, w czasie których jeden z funkcjonariuszy miał złamać rękę 19-letniej aktywistce.
Sprawą zajęła się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która umorzyła postępowanie z powodu "braku znamion czynu zabronionego".
W październiku 2024 r. Prokuratura Okręgowa wznowiła śledztwo, które dotyczyło przekroczenia uprawnień przez policjantów z Oddziału Prewencji Policji.
To postępowanie również zostało umorzone z tego samego powodu – "czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego".
W trakcie śledztwa ustalono, że podczas manifestacji policjanci wzywali do zachowania zgodnego z prawem, rozejścia się ze względu na panującą epidemię COVID-19 i informowali, że w razie niezastosowania się do poleceń policji mogą być stosowane środki przymusu bezpośredniego.
"Po godzinie 22.00 policjanci otrzymali polecenie przystąpienia do interwencji w związku ze zgłoszeniami od okolicznych mieszkańców dotyczącymi zakłócenia ciszy nocnej i naruszenia porządku publicznego" – przekazał prok. Skiba.
Podczas interwencji część osób nie chciała poddać się legitymowaniu. Jedną z nich była biorąca udział w demonstracji pokrzywdzona. Została ona zaprowadzona do radiowozu, gdzie miała zostać wylegitymowana bez udziału innych demonstrujących.
"Prowadząc ją do radiowozu, ustalony funkcjonariusz policji zastosował wobec niej środek przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej poprzez zastosowanie dźwigni łokciowo-barkowej na jej lewą rękę. Zaś inny ustalony funkcjonariusz policji zastosował środek przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej poprzez przytrzymywanie jej prawej ręki na wysokości łokcia" – wyjaśnił rzecznik warszawskiej prokuratury.
Policjanci przyprowadzili kobietę do radiowozu, przekazali dwóm innym policjantom i odeszli.
"Podczas kontroli osobistej pokrzywdzona poskarżyła się na ból ręki, mówiąc, że została ona złamana. Wezwano karetkę, ale dyspozytor pogotowia, któremu przekazała podejrzenie o złamaniu ręki oraz informację o doznawanym przez pokrzywdzoną bólu, odmówił wysłania karetki ze względu na brak bezpośredniego zagrożenia życia pokrzywdzonej oraz bezpośredniego zagrożenia wystąpienia u niej znacznego uszczerbku na zdrowiu" – zaznaczył prok. Skiba.
Dodał, że – jak wynika z opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej – u pokrzywdzonej doszło do złamania spiralnego trzonu lewej kości ramiennej, co według biegłego stanowiło uszkodzenie ciała na okres powyżej siedmiu dni.
Biegły z zakresu ratownictwa medycznego stwierdził, że decyzja o odmowie zadysponowania ambulansu do pokrzywdzonej była zgoda z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia, a dyspozytor służb ratunkowych podjął prawidłową decyzję o odmowie wysyłania ZRM, podając jednocześnie zalecenia, że pacjentka powinna udać się do szpitala samodzielnie. Stwierdził również, że na miejscu zdarzenia udzielono jej w sposób prawidłowy pierwszej pomocy.
W opinii biegłego z zakresu ortopedii i traumatologii kobieta w dniu zdarzenia nie cierpiała na schorzenia mogące powodować zwiększenie łamliwości kości, co oznaczało, że złamanie było spowodowane chwytem policjanta i "mechanizmem obronnym +wyszarpującym+ kończynę z tego chwytu wykonanym przez pokrzywdzoną". Według biegłego nagranie, na którym słychać krzyk bólu pokrzywdzonej, potwierdza taki mechanizm powstania urazu.
Powołano też biegłego z zakresu prawidłowości użycia środków przymusu bezpośredniego, który w opinii wskazał, że działania policjanta wobec aktywistki były zgodne z obowiązującymi procedurami policyjnymi oraz ustawą o środkach przymusu bezpośredniego.
"W ocenie biegłego sytuacja ta była nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, a nie wynikiem świadomego albo nieprawidłowego działania funkcjonariusza. Z tego też względu w świetle dostępnych dowodów i wiedzy praktycznej biegły uznał, że funkcjonariusz nie ponosi odpowiedzialności za powstanie urazu, a interwencja była przeprowadzona zgodnie z obowiązującymi normami i standardami policyjnymi" – przekazał prok. Skiba.
Zaznaczył, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy uzupełniony wyczerpująco i całkowicie poprzez przesłuchanie licznych świadków, uzyskanie powyższych opinii uzasadniał wydanie postanowienie o umorzeniu śledztwa w przedmiotowej sprawie.
Postanowienie nie jest prawomocne. Przysługuje na nie zażalenie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia.