Sąd zakończył wieczorem przesłuchanie w charakterze świadka Grzegorza Łuczaka (wyraził zgodę na podawanie swoich danych), uznawanego za pomysłodawcę napadu. Łuczak był wiceprezesem firmy ochroniarskiej, w której pracował tzw. fałszywy konwojent.
Według prokuratury po dokonaniu przestępstwa, mężczyzna ukrywał się i był poszukiwany listem gończym. Został zatrzymany w listopadzie ubiegłego roku na Ukrainie, a w październiku tego roku przekazany stronie polskiej.
Prokuratura w Poznania, która prowadziła w sprawie napadu śledztwo – przedstawiła Łuczakowi zarzuty: "udziału w zorganizowanej grupie przestępczej mającej na celu popełnienie przestępstwa oraz zarzut przywłaszczenia kwoty ponad 8 mln zł, czyli mienia znacznej wartości, wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi osobami".
Podejrzany nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Został aresztowany. W środę 52-letni Łuczak zeznawał charakterze świadka przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi. O jego przesłuchanie wnosił wcześniej jeden z obrońców oskarżonych.
Świadek twierdził m.in., że wcale nie uciekł z kraju. Na Ukrainę wyjechał na zaproszenie i nie posługiwał się fałszywymi dokumentami. Zaprzeczył, aby brał udział w przestępstwie. Według niego całą akcję zorganizował i kierował nią były policjant Adam K. (został skazany przez sąd I instancji). Jak zeznał, K. miał mu to powiedzieć w prywatnej rozmowie. Jak twierdził Łuczak na ławie oskarżenia powinny być jeszcze inne osoby – oprócz tych, które usłyszały wyroki skazujące – a które, według niego, brały udział w przestępstwie. Jego zdaniem nie ma ich, bo są chronione przez K.
Twierdził, że nie musiał brać udziału w napadzie, bo w tym czasie był zamożnym człowiekiem. Zapowiedział, że podda się w poznańskiej prokuraturze badaniu wariografem.
Do kradzieży doszło w lipcu 2015 r. w Swarzędzu. Krzysztof W., który jechał w konwoju z pieniędzmi, odjechał autem przewożącym gotówkę. Wkrótce potem znaleziono porzucony samochód. Konwojent zniknął wraz z pieniędzmi. Krzysztof W., z zawodu krawiec, zatrudnił się w firmie ochroniarskiej kilka miesięcy wcześniej, podając fałszywe dane osobowe. Przygotowując się do akcji, zmienił wygląd. Ogolił głowę i zapuścił brodę, zażywał też środki, które sprawiły, że przybrał na wadze.
W sprawie zatrzymano sześć osób, które ostatecznie usiadły na ławie oskarżenia. Cztery z nich prowadząca w tej sprawie poznańska prokuratura oskarżyła o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przywłaszczenie mienia o znacznej wartości. Byli to Dariusz D. i Adam K., u którego miało dojść do podziału łupu, a także Marek K., który miał brać udział w opracowaniu planu napadu i ubezpieczać przewożenie pieniędzy, i konwojent Krzysztof W. Dwie pozostałe osoby, tj. Agnieszka K. i Wojciech M., miały pomagać w ukryciu zrabowanych pieniędzy i wpłacić na założone konto w jednym z banków 250 tys. zł. Pieniądze miał im dać Adam K.
Wyrok w tej sprawie Sąd Okręgowy w Łodzi wydał w lipcu ubiegłego roku. Uznał oskarżonych za winnych przywłaszczenia ostatecznie ponad 7,7 mln zł i skazał byłego konwojenta Krzysztofa W. na karę 8 lat i 2 miesięcy więzienia, Marka K. na 7 lat pozbawienia wolności, Adama K. na 6 lat i 2 miesięcy więzienia, a Dariusza D. – na 6 lat pozbawienia wolności. Oskarżeni ukarani zostali również m.in. grzywnami w wysokości od 5 do 15 tys. zł. Mają także obowiązek solidarnie naprawić szkodę.
Na ławie oskarżonych zabrakło wówczas Grzegorza Łuczaka.
Składając apelację, obrońcy wskazywali, że sąd I instancji m.in. błędnie ocenił część materiału dowodowego i zaniechał inicjatywy dowodowej. Domagali się m.in. zmiany wyroku, jego uchylenia i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania lub nadzwyczajnego złagodzenia kary.
Apelację złożyła też prokuratura, która uznała, że wyrok, jaki usłyszało dwóch oskarżonych jest niewspółmiernie wysoki do winy i dlatego chce jego zmiany. Po kilkugodzinnym przesłuchaniu świadka sąd postanowił do lutego odroczyć kolejną rozprawę.