Wpływ koalicjantów w rządzie i na rządy powinien być adekwatny do ich poparcia społecznego - oświadczył wicepremier Jacek Sasin. Jak podkreślił, decyzje, co dalej z koalicją Zjednoczonej Prawicy mają zapadać w poniedziałek na spotkaniu kierownictwa PiS.
Sasin podkreślił w poniedziałek w Radiu ZET, że "wpływy w rządzie i na rządy powinny być adekwatne do poparcia społecznego". Jak dodał, jeżeli w ramach Zjednoczonej Prawicy nie dojdzie do przyjęcia zasady, że wpływ na kierunki działań czy ustawy musi być adekwatny do poparcia społecznego, to "konsekwencją rzeczywiście będzie rząd mniejszościowy".
"W tej sytuacji nie można będzie wykluczyć i przedterminowych wyborów, ale to ostateczność. Nikt do nich nie dąży za wszelką cenę" - oświadczył minister aktywów państwowych. Zauważył jednocześnie, że "trudno sobie wyobrazić trzy lata z rządem mniejszościowym", który musi negocjować poparcie dla każdej ustawy.
Zdaniem Sasina, po głosowaniach, które miały miejsce i po tych, które miejsca nie miały można powiedzieć, że koalicji formalnie nie ma". Zaznaczył, że w poniedziałek o godz. 13. zbiera się kierownictwo PiS i wtedy będą zapadały kluczowe decyzje, "jak dalej koalicja ma wyglądać, czy ma trwać, czy ma być zmodyfikowana".
Sasin podkreślił, że PiS bez wątpienia w koalicji Zjednoczonej Prawicy jest siłą dominującą, a koalicjantów nie było by w parlamencie, gdyby nie startowali w wyborach z list PiS. "Nie może być tak, że cieszący się miażdżąco większym poparciem PiS musi ciągle ustępować koalicjantom.(...) Nie może być tak, że klub parlamentarny jest rozsadzany od wewnątrz" - mówił wicepremier.