Niemal dokładnie rok temu portal Niezalezna.pl jako pierwszy poinformował, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie powstanie specjalna sekcja, do której trafią wszyscy sędziowie, którym nie ufa władza. Celem było odsunięcie ich od orzekania w najpoważniejszych sprawach karnych, choć często chodziło o bardzo doświadczonych prawników.
Szybko okazało się, że to fatalny pomysł. Nie tylko dlatego, że wprost ingeruje w sędziowską niezawisłość, ale wpłynął również na tempo orzekania. Co ciekawe, narzekali przede wszystkim "starzy" sędziowie, bo taka decyzja spowodowała, że mieli coraz więcej spraw w swoich referatach.
Jak ustaliliśmy, obecnie w sekcji setki spraw pozostają bez terminu, nierzadko zwłoka jest wielomiesięczna. Sytuacja stała się na tyle poważna, że miesiąc temu wiceprezes ds. karnych s. Aneta Obszyńska-Małocha wydała zarządzenie, że obejmuje nadzorem administracyjnym postępowania, które od ponad pół roku nie mają wyznaczonego terminu posiedzenia. Nawet zobowiązała do aktywniejszego działania kierownika sekcji, czyli s. Piotra Gąciarka.
A można było temu wcześniej zaradzić - już w połowie roku pojawiały się różne pomysły, np. o stworzeniu nowego wydziału karnego z sędziami z sekcji, ale z pełnym wpływem spraw. Wszelkie koncepcje stały się jednak nieaktualne wraz z nominacją Waldemara Żurka na ministra sprawiedliwości.
Decyzja co do przyszłości sekcji miała zapaść w grudniu. Na podstawie raportu będącego podsumowaniem jej działalności i wpływu na pracę sądu. Sprawdziliśmy więc czy coś się zmieniło lub zmieni w najbliższych dniach.
Sędzia Anna Ptaszek, rzecznik SO w Warszawie, przekazała, że jednak nie powstała taka analiza. I kluczowa informacja:
"Żadne zmiany w funkcjonowaniu sekcji nie są przewidziane".
Dowiedzieliśmy się również, że nie zostało w tej sprawie wydane formalne zarządzenie, czy inna decyzja osób obecnie zarządzających sądem. Po prostu - utrzymano status quo.
Jak sytuację oceniają sędziowie, których ona bezpośrednio dotyczy? Niezalezna.pl rozmawiała z s. Radosławem Lenarczykiem, legalnym wiceprezesem Sądu Okręgowego w Warszawie, któremu jednak - po przejęciu władzy przez koalicję 13 grudnia - uniemożliwiono wykonywanie obowiązków.
"Bezprawie „neopraworządności” trwa" - kategorycznie stwierdził.
"Od utworzenia „sekcji” minęło ponad 10 miesięcy. Nominaci ministra sprawiedliwości konsekwentnie i z premedytacją realizują plan, polegający na jaskrawej segregacji, dyskryminacji części sędziów, poprzez utworzenie „sekcji”, w istocie „getta” i przymusowym, bezprawnym przeniesieniem do niej tych sędziów. Pozwolił on na odsunięcie w trybie administracyjnym, arbitralnie grupy sędziów od orzekania w części wpływających do sądu spraw m.in. inicjowanych aktem oskarżenia przez prokuratora czy też wnioskiem o przedłużenie tymczasowego aresztowania"
- przypomniał członek stowarzyszenia "Prawnicy dla Polski".
Podkreślając: "W międzyczasie rezygnację zdążyło złożyć aż trzech wiceprezesów sądu, w tym wiceprezes ds. tzw. przywracania praworządności oraz wiceprezes ds. karnych, a sekcja trwa. Przez ten okres nie zostały wykonane uchwały Krajowej Rady Sądownictwa, wydane na skutek odwołań złożonych przez sędziów przeniesionych do „sekcji”. Kierownictwo sądu nie zdążyło także dostrzec, że zgodnie z art. 22 a § 6 ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych złożenie odwołania od zmiany podziału czynności z mocy prawa wstrzymuje wykonanie takiej decyzji.
"Rodzi się pytanie, czy 10 miesięcy to zbyt krótki czas na zapoznanie się z obwiązującymi przepisami prawa i refleksję?" - dodał.
"Zamiast likwidacji, planowanie jest rozbudowanie „sekcji”, reorganizacja, poprzez przydzielenie w 2026 r. na jej potrzeby dodatkowych pomieszczeń służbowych, taka swego rodzaju ucieczka do przodu. Przypomnieć należy osobom odpowiedzialnym za taki stan rzeczy, że w demokratycznym państwie prawa upływ czasu nie skutkuje tym, iż działania oczywiście bezprawne mogą zostać zapomniane i uznane za coś legalnego, jako podjęte w majestacie prawa. Tak to nie działa! Państwo prawa nie zna takiego pojęcia jak „neopraworządność”, a bezprawność nie jest synonimem legalizmu i zgodności z prawem. Zasada dura lex sed lex oznacza bezwzględność prawa" - tłumaczył sędzia Lenarczyk.
Zwraca również na funkcjonujący paradoks:
"Sędziom w „sekcji” przydzielono rozpoznawanie spraw o wydanie wyroków łącznych. Tymczasem w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie zapadają orzeczenia uchylające wyroki łączne wydane przez sąd, z udziałem sędziów obecnie skierowanych do „sekcji”, z uwagi na wykreowaną bezwzględną przyczynę odwoławczą, tj. wydanie wyroku przez takiego sędziego. To się dopiero nazywa logika w systemie przywracania „neopraworządności”, utworzenia i utrzymywania „sekcji”.